American Horror Story: Freak Show to sezon pełen sprzeczności, który z jednej strony stara się poruszać poważne problemy związane z wyobcowaniem, ale jednocześnie traci na wiarygodności przez słabe dialogi i tylko pozorny rozwój całej historii.
Całe szczęście, że Murphy i jego ludzie wpisali w historię przerażającego klauna. Już dawno nie widziałem tak świetnie wykreowanego bohatera, który wszystkich cierpiących na koulrofobię mógłby przyprawić o zawał. Postać klauna-mordercy to zdecydowanie najlepszy element Freak Show, który odpowiednio rozwijany, może zaskoczyć jeszcze niejednym zwrotem akcji. Nieprzypadkowo w końcu bohater znalazł sobie pomocnika, który pomaga mu w "zawodzie". Docenić należy pracę charakteryzatorów, którzy sporo napracowali się, by klaun w swojej "zębowej" masce wyglądał naturalnie przerażająco. Aż się prosi, by takich elementów w serialu było więcej - niestety klaun i jego zbrodnie to jedyny element horroru, jaki pojawia się w 4. sezonie AHS.
Pokaz osobliwości, którym przewodzi Elsa Mars, wypadł w premierze bardzo blado. Niech za jego podsumowanie posłuży końcowy występ bohaterki, na który patrzyło się z bólem oczu i uszu. W 2. odcinku ekipa powiększa się za sprawą nowych rezydentów: siłacza Dell Toledo i kobiety z trzema piersiami - Desiree Dupree. Duet ten błyskawicznie wprowadza do serialu sporo zamieszania, a sceny i dialogi z ich udziałem wypadają przyzwoicie (zapewne dzięki charyzmatycznemu Michaelowi Chiklisowi). Podobnie jak w pilocie zupełnie niepotrzebnie tak mocno eksploatuje się historię Jimmy’ego, który za wszelką cenę chce udowodnić, że jest taki jak inni, a wręcz domaga się równouprawnienia. Evan Peters nie ma w American Horror Story szczęścia do normalnych ról. Nikt jednak nie powiedział, że we Freak Show znajdzie się cokolwiek normalnego. Kto wie, może gdy w końcu na ekranie pojawi się Emma Roberts, jego postać przejdzie pozytywną transformację.
[video-browser playlist="633052" suggest=""]
Warto jednak zadać sobie pytanie: w jakim kierunku zmierza ten sezon? Czy bohaterowie pokazu osobliwości nawzajem zaczną się zabijać? Zazdrosna o sukces bliźniaczek syjamskich Elsa wręcz sugeruje to w jednej z końcowych scen. Czy może siła grupy pod przodownictwem Jimmy’ego stanie się tak mocna, że ekipę dziwaków niewiele różnić będzie od grasującego po okolicy klauna? Swoją drogą - zbiorowe morderstwo policjanta w premierze sugeruje, że prędzej czy później ktoś z pokazem osobliwości będzie musiał zrobić porządek.
Problem Freak Show polega na tym, że pod względem scenariusza w wielu scenach zwyczajnie wieje z ekranu nudą. Równo rok temu Coven w pierwszych odcinkach wypadało znacznie lepiej, łącząc współczesną stylistykę i życie początkujących czarownic z elementami komediowymi, które wbrew pozorom wypadały całkiem nieźle (problemy z poziomem zaczęły się kilka odcinków później).
Czytaj również: "The Walking Dead" utrzymuje wysoką oglądalność
Freak Show nie stawia sobie zbyt wysoko poprzeczki i już od pierwszych odcinków sprawia wrażenie historii pisanej na kolanie, a stosunkowo przerażający wątek klauna-mordercy zupełnie nie współgra z historią prezentowaną w pokazie osobliwości.