Druga część najnowszej odsłony American Horror Story jest krwawa i to bardzo. Najnowszy odcinek przynosi kolejne ofiary. Tym samym na placu boju pozostaje coraz mniej bohaterów. Aż strach pomyśleć, co twórcy serialu trzymają w zanadrzu. W końcu nie powiedzieli jeszcze ostatniego słowa.
A więc krwawej rzezi ciąg dalszy. W najnowszym odcinku dostaliśmy kolejną porcję wyjątkowo brutalnych, mocnych scen. Tym razem skupiono się na Polkach – rodzinie rodem z największego, najbardziej przerażającego koszmaru każdego z nas. Można nawet powiedzieć, że nie przypominali ludzi, a bezduszne zwierzęta. Okropne tortury, jakie zafundowali Audrey, Monet i Lee, z pewnością były sporym przeżyciem dla nieco bardziej wrażliwych widzów. Poznaliśmy także rąbek historii Polków. Nawiązano w niej do, już dobrze nam znanej, postaci człowieka-świni, mającego swoje korzenie – a jakby inaczej – właśnie w niepokojącej rodzinie Polków.
Miejsce, w którym znajdują się bohaterowie
Return to Roanoke: Three days in hell, wyzwala w nich to, co najgorsze, eksponuje ich ciemne strony. Niejako zmusza ich do robienia rzeczy, o których w normalnych warunkach nawet by nie pomyśleli. Niestety pod wpływem tak tragicznych i co więcej, zupełnie niezrozumiałych zdarzeń, w każdym zaszła jakaś zmiana. Pragnienie przetrwania wzięło górę nad zasadami, którymi do tej pory się kierowali. Dotychczasowa granica moralności każdego z nich zatarła się i ukształtowała się zupełnie nowa, pasująca do zaistniałych warunków. Każdy z bohaterów zrobił w tym miejscu coś, czego żałuje, licząc na to, że dzięki temu przetrwa. Niestety, niektórzy się mylili. Zdawać by się mogło, że początkowo każdy dbał tylko o siebie. Jednak wskutek kolejnych, tragicznych zdarzeń zmieniono taktykę. A właściwie to zmieniły ją Audrey i Lee, którym z niemałym trudem udało się uciec przerażającym Polkom. Można powiedzieć, że bohaterów show ubywa w coraz szybszym tempie. Dlatego możemy domyślać się, że spokój bohaterek jest jedynie chwilowy. W końcu w domu aż roi się od duchów, które najchętniej widziałyby ich martwymi.
Sposób, w jaki nakręcony został ten odcinek zdecydowanie zbudował klimat. Nagrania sprawiające wrażenie, jakby poszczególne sceny były kręcone z ręki, a co za tym idzie trzęsący się obraz, idealnie oddawały stan emocjonalny bohaterów. Ich zagubienie, zaniepokojenie, a przede wszystkim ogromny strach. Dodatkowo fragmenty przypominające nagrania z domowego archiwum i materiały tworzone przez bohaterów na ich własnych telefonach – te wszystkie zabiegi tworzyły specyficzną atmosferę, która wraz ze zdarzeniami rozgrywającymi się na naszych oczach buduje coś naprawdę nietuzinkowego.
Nawiązując do wspomnianej już wcześniej postaci legendarnego człowieka-świni, pod koniec odcinka wprowadzony został kolejny bohater. Prawdopodobnie wcielił się on w niego w dokumencie
My Roanoke Nightmare. Zastanawiające jest, jaką rolę odegra tym razem. Czy możemy spodziewać się, że Dylan podzieli los Audrey i Lee, a także wraz z nimi będzie przeżywał, tym razem prawdziwy koszmar? Czy może stanie się on ich ostatnią szansą na wydostanie się z tego piekła?
Po zdecydowanie bardziej asekuranckiej i spokojnej pierwszej części
American Horror Story: Roanoke wydawać by się mogło, że teraz twórcy serialu odrzucili wszelkie zahamowania i nadrabiają stracony czas. Dzieje się naprawdę wiele, co jest dużym plusem. Twórcy nie grzeszą delikatnością i widza nie oszczędzają. Zamiast tego serwują kolejne krwawe sceny, nie zostawiające prawie niczego naszej wyobraźni. Choć z pewnością ten widok nie każdemu przypadnie do gustu, trzeba liczyć się z tym, że już taki jest urok
American Horror Story, prawda?
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h