American Horror Story: Roanoke: sezon 6, odcinek 8 – recenzja
Druga część najnowszej odsłony American Horror Story jest krwawa i to bardzo. Najnowszy odcinek przynosi kolejne ofiary. Tym samym na placu boju pozostaje coraz mniej bohaterów. Aż strach pomyśleć, co twórcy serialu trzymają w zanadrzu. W końcu nie powiedzieli jeszcze ostatniego słowa.
Druga część najnowszej odsłony American Horror Story jest krwawa i to bardzo. Najnowszy odcinek przynosi kolejne ofiary. Tym samym na placu boju pozostaje coraz mniej bohaterów. Aż strach pomyśleć, co twórcy serialu trzymają w zanadrzu. W końcu nie powiedzieli jeszcze ostatniego słowa.
A więc krwawej rzezi ciąg dalszy. W najnowszym odcinku dostaliśmy kolejną porcję wyjątkowo brutalnych, mocnych scen. Tym razem skupiono się na Polkach – rodzinie rodem z największego, najbardziej przerażającego koszmaru każdego z nas. Można nawet powiedzieć, że nie przypominali ludzi, a bezduszne zwierzęta. Okropne tortury, jakie zafundowali Audrey, Monet i Lee, z pewnością były sporym przeżyciem dla nieco bardziej wrażliwych widzów. Poznaliśmy także rąbek historii Polków. Nawiązano w niej do, już dobrze nam znanej, postaci człowieka-świni, mającego swoje korzenie – a jakby inaczej – właśnie w niepokojącej rodzinie Polków.
Miejsce, w którym znajdują się bohaterowie Return to Roanoke: Three days in hell, wyzwala w nich to, co najgorsze, eksponuje ich ciemne strony. Niejako zmusza ich do robienia rzeczy, o których w normalnych warunkach nawet by nie pomyśleli. Niestety pod wpływem tak tragicznych i co więcej, zupełnie niezrozumiałych zdarzeń, w każdym zaszła jakaś zmiana. Pragnienie przetrwania wzięło górę nad zasadami, którymi do tej pory się kierowali. Dotychczasowa granica moralności każdego z nich zatarła się i ukształtowała się zupełnie nowa, pasująca do zaistniałych warunków. Każdy z bohaterów zrobił w tym miejscu coś, czego żałuje, licząc na to, że dzięki temu przetrwa. Niestety, niektórzy się mylili. Zdawać by się mogło, że początkowo każdy dbał tylko o siebie. Jednak wskutek kolejnych, tragicznych zdarzeń zmieniono taktykę. A właściwie to zmieniły ją Audrey i Lee, którym z niemałym trudem udało się uciec przerażającym Polkom. Można powiedzieć, że bohaterów show ubywa w coraz szybszym tempie. Dlatego możemy domyślać się, że spokój bohaterek jest jedynie chwilowy. W końcu w domu aż roi się od duchów, które najchętniej widziałyby ich martwymi.
Sposób, w jaki nakręcony został ten odcinek zdecydowanie zbudował klimat. Nagrania sprawiające wrażenie, jakby poszczególne sceny były kręcone z ręki, a co za tym idzie trzęsący się obraz, idealnie oddawały stan emocjonalny bohaterów. Ich zagubienie, zaniepokojenie, a przede wszystkim ogromny strach. Dodatkowo fragmenty przypominające nagrania z domowego archiwum i materiały tworzone przez bohaterów na ich własnych telefonach – te wszystkie zabiegi tworzyły specyficzną atmosferę, która wraz ze zdarzeniami rozgrywającymi się na naszych oczach buduje coś naprawdę nietuzinkowego.
Nawiązując do wspomnianej już wcześniej postaci legendarnego człowieka-świni, pod koniec odcinka wprowadzony został kolejny bohater. Prawdopodobnie wcielił się on w niego w dokumencie My Roanoke Nightmare. Zastanawiające jest, jaką rolę odegra tym razem. Czy możemy spodziewać się, że Dylan podzieli los Audrey i Lee, a także wraz z nimi będzie przeżywał, tym razem prawdziwy koszmar? Czy może stanie się on ich ostatnią szansą na wydostanie się z tego piekła?
Po zdecydowanie bardziej asekuranckiej i spokojnej pierwszej części American Horror Story: Roanoke wydawać by się mogło, że teraz twórcy serialu odrzucili wszelkie zahamowania i nadrabiają stracony czas. Dzieje się naprawdę wiele, co jest dużym plusem. Twórcy nie grzeszą delikatnością i widza nie oszczędzają. Zamiast tego serwują kolejne krwawe sceny, nie zostawiające prawie niczego naszej wyobraźni. Choć z pewnością ten widok nie każdemu przypadnie do gustu, trzeba liczyć się z tym, że już taki jest urok American Horror Story, prawda?
Źródło: zdjęcie główne: FX
Poznaj recenzenta
Anna ParcheniakKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1960, kończy 64 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1964, kończy 60 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1967, kończy 57 lat