Ograniczenie wydarzeń w czasie teraźniejszym pozwala odejść w zapomnienie mankamentom związanym z życiem osobistym postaci. Świetnie rozegrano spotkanie Zielonej Strzały z Moirą, które najwyraźniej ma być jedynie pretekstem do zwiększenia roli Felicity. To, że popularna pracowniczka działu informatycznego staje się teraz członkinią grupy superbohatera, możemy przyjąć jedynie z radością. Jest to w końcu najwyraźniejsza i najbardziej wzbudzająca sympatię kobieta w tym serialu, więc oby pojawiała się jak najczęściej.
Dzięki prostemu zabiegowi twórcy mogą skupić się na retrospekcjach, które w końcu zaczynają nabierać wigoru. Pokazanie początków szkolenia Olviera oraz wspólna akcja z Wilsonem wychodzi nad wyraz przyzwoicie. Dobrze, że po kilku dniach nie zrobiono z Olivera zabijaki, a przedstawiono jego rozwój stopniowo i subtelnie. Sam Slade Wilson ponownie pokazuje się z jak najlepszej strony, dając kilka przyjemnych scen akcji, w których główne role odgrywały jego miecze. Momentalnie nasuwa się skojarzenie ze "Spartakusem", gdyż styl walki Wilsona wydaje się bardzo podobny dzięki nabytym przez Manu Bennetta umiejętnościom. Rozczarowuje odrobinę pojedynek Wilsona z jego dawnym kompanem. Po walce dwóch doświadczonych zabójców mogliśmy spodziewać się czegoś efektowniejszego i przede wszystkim odrobinę dłuższego.
[image-browser playlist="594361" suggest=""]
©2013 The CW
Nareszcie wątek Yao-Feia nabiera sensu. Pamiętamy niczym niewytłumaczony zwrot akcji, w którym jego wrogowie niespodziewanie stali się jego sojusznikami. Zaprezentowane wyjaśnienie jest satysfakcjonujące, a dzięki temu motywy Yao-Feia zrozumiałe. Zastanawia jednak fakt tatuażu na plecach jego córki, gdyż twórcy wyraźnie nam pokazali, że Oliver w teraźniejszości ma identyczny. Trudno w tej chwili powiedzieć, co to oznacza, ale możemy być pewni, że ten element jeszcze powróci.
Umiejętny i ciekawy rozwój fabuły oraz wyraźne zwiększenie roli Felicity sprawia, że tym razem dostaliśmy naprawdę porządny odcinek Arrow.
Ocena: 7/10