Co zrobić, aby kolejny odcinek "Arrow" był lepszy od poprzedniego? Nie dawać za dużo akcji, ograniczyć słabe dialogi, nie popychać aż tak bardzo fabuły do przodu - właściwie to nie robić za wiele. Tylko czy ta metoda wystarczy na długo?
Najnowszy odcinek
Arrow jest o wiele lepszy od poprzedniego, a wynika to przede wszystkim z faktu, że nie za wiele się w nim dzieje. Niby obserwujemy kontynuację wydarzeń, ale bądźmy szczerzy - jest przegadany. To niesamowite, że twórcom udało się w czterdziestu minutach tak niewiele umieścić.
Thea praktycznie umiera. Lekarze w szpitalu niewiele mogą zrobić, ale na pomoc przybywa Maseo, który mówi, że można uratować siostrę Olivera, jeżeli ten zgodzi się zostać następcą Ra's al Ghula. Queen długo się nie zastanawia, z pomocą Felicity pożycza odrzutowiec od Palmera i rusza z ekipą do Nanda Parbat.
Trudno cokolwiek więcej pisać o fabule, ponieważ powyższy akapit to właściwie streszczenie całego odcinka. Trzeba przyznać, że "The Fallen" jest niezwykle kameralnym epizodem, który definiuje to, co ujrzymy na końcu sezonu. Pokazuje nam to końcówka, w której Oliver stoi w nowym stroju, będącym połączeniem jego zwykłego przebrania z elementami szat Ligi Zabójców.
To, do czego można się najbardziej przyczepić, to przegadanie odcinka, ale możliwe, że było to potrzebne. Pada wreszcie nazwa Jamy Łazarza, która zostaje nazwana tak jak w komiksach. Niestety sam proces uleczania Thei jest niezwykle krótki i mało satysfakcjonujący. Ot, zanurzają ją w wodzie i gotowe! Nie jest to jednak zarzut - każde przekombinowanie mogłoby być źle odebrane przez widzów, twórcy poszli więc po linii najmniejszego oporu.
[video-browser playlist="688193" suggest=""]
Ważna jest także scena seksu Olivera i Felicity. To, że dojdzie do zbliżenia pomiędzy tą dwójką, było więcej niż pewne, a w Nanda Parbat, kiedy nie ma już nadziei na powrót Queena do domu, zyskuje to dodatkowego znaczenia. Sama scena została również ładnie zrealizowana - z odpowiednią grą świateł i cieni, wyczuciem oraz smakiem.
Dwudziesty odcinek
Arrow jest w pewien sposób kluczowy. Czy to dobry wybór, aby Oliver stanął na czele Ligi jako Dziedzic Demona? Moim zdaniem tak. Trzeci sezon miał być według twórców bardzo istotny, stanowić nowe rozdanie, ale oprócz zubożenia głównego bohatera nie dawał właściwie nic w zamian. Szkolenie Queena przez Ligę, a potem - to oczywiście gdybanie - jego ucieczka lub zrezygnowanie z funkcji może przybliżyć go do zostania Green Arrow, na co wszyscy czekają, a co twórcy zapowiadali. Arrow jest jedynie etapem przejściowym, a chyba nikt nie podejrzewa, że Oliver zostanie dłużej w Lidze.
Zobacz również: „Arrow”: Nowy zwiastun zdradza duży spoiler
Podsumowując, dostajemy odcinek niezwykle kameralny, spokojny, nieco przegadany i z niewielką ilością akcji. Nie jest to jednak szczególny zarzut. Szkoda, że tak niewiele czasu poświęcono samej Jamie Łazarza i Thei. Właściwie to wydawało mi się, że praktycznie nic się dzieje, aczkolwiek pojawiły się pewne elementy kluczowe dla rozwoju fabuły. Można szczerze powiedzieć, że odcinek ten jest lepszy niż poprzedni. Sam jestem ciekaw, co będzie się dalej działo. Oliver w Lidze może być czymś nowym i ekscytującym, jeżeli motyw ten zostanie odpowiednio rozwinięty przez twórców. Miejmy taką nadzieję.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h