Atlantyda ("Atlantis") dużo zyskała przez zmianę strategii - ciągłość fabularna to świetne posunięcie. Poprzedni sezon był właściwie zbiorem luźno powiązanych ze sobą przygód Jasona i spółki. W 2. serii widz ma szansę wciągnąć się w opowiadaną historię i poczuć faktyczną więź z bohaterami.
"The Marriage of True Minds" kontynuuje wątek zaręczyn Telemona i Ariadny oraz pokazuje dość oczywiste konsekwencje tej decyzji. Książę, o którym od początku wiadomo było, że jest podejrzanym typem, w końcu pokazuje swoją prawdziwą twarz i prowadzi naiwną Ariadnę wprost w ramiona Pasiphae. Ostatecznie jednak Jason wraz z przyjaciółmi ratują królową, powielając kliszę, której niestety nie dało się uniknąć. Cały wątek przepełniony jest dramatyzmem - od zdeterminowanego Jasona, który walczy o swoją ukochaną, aż po bitwę w kanionie, w której trup ściele się gęsto. Nie jest to jednak dramatyzm przesadzony, który w oczywisty sposób uderza widza. To raczej wyczuwalna atmosfera, którą widać w oczach bohaterów czy ich gestach, choćby w przerażonej Ariadnie, która stara się cucić swoją martwą służącą.
Trochę żałuję tego, co twórcy zrobili z Telemonem i Ariadną. Nie dość, że wątek romantyczny zakończył się szybciej, niż się zaczął, to jeszcze sprytny i przebiegły książę targany wątpliwościami i okazujący łaskę? Trochę banalne zagranie. Ten bohater zyskałaby więcej, gdyby do końca pozostał zły i wyrachowany. Liczę, że jeszcze wróci do gry, bo jego wątek nie został jednoznacznie zamknięty, a wtedy się zrehabilituje i pokaże, na co go stać. Boję się bowiem, że sama Pasiphae jako czarny charakter może na dłuższą metę nie unieść serialu.
Czytaj również: "Synowie Anarchii" - rekord oglądalności podczas finału
Najbardziej zgrzytającym elementem jest jednak postać Ariadny, której twórcy postanowili chyba wyłączyć mózg. Po wszystkich wydarzeniach z poprzedniej serii, w której własny brat chciał ją uprowadzić, a macocha spalić żywcem, Ariadna dalej jest naiwna i pełna ufności. Najlepszym tego przykładem jest zatrudnianie wygnanego przed laty zdrajcy jako swojego zaufanego doradcy, co miało miejsce w premierowych odcinkach sezonu. Młoda królowa z jednej strony ciągle mówi o postępowaniu dla dobra swoich poddanych, z drugiej zaś bezmyślnie ładuje się w paszczę lwa. Ta oczywista rozbieżność razi, a twórcy nie robią nic, by jej uniknąć.
"The Marriage of True Minds" daje widzom jednak to, za co pokochali cały serial: przede wszystkim smaczki z mitologii greckiej, umiejętnie wplecione w fabułę, pełne napięcia momenty Jasona z Ariadną czy dreszczyk emocji towarzyszący bitwom, ucieczkom, pościgom, pułapkom i każdej innej dynamicznej akcji. Atlantyda to twór rozrywkowy, który doskonale zna i zaspokaja potrzeby swoich widzów, a ciągłość fabularna sprawia, że poziom zniecierpliwienia w oczekiwaniu na kolejny odcinek znacząco wzrasta.