„Atlantyda”: sezon 2, odcinek 4 – recenzja
Data premiery w Polsce: 22 listopada 2024Atlantyda w 4. odcinku kontynuuje wątki znane z poprzednich odsłon, kolejny raz uderzając w lekko dramatyczną nutę.
Atlantyda w 4. odcinku kontynuuje wątki znane z poprzednich odsłon, kolejny raz uderzając w lekko dramatyczną nutę.
Atlantyda ("Atlantis") dużo zyskała przez zmianę strategii - ciągłość fabularna to świetne posunięcie. Poprzedni sezon był właściwie zbiorem luźno powiązanych ze sobą przygód Jasona i spółki. W 2. serii widz ma szansę wciągnąć się w opowiadaną historię i poczuć faktyczną więź z bohaterami.
"The Marriage of True Minds" kontynuuje wątek zaręczyn Telemona i Ariadny oraz pokazuje dość oczywiste konsekwencje tej decyzji. Książę, o którym od początku wiadomo było, że jest podejrzanym typem, w końcu pokazuje swoją prawdziwą twarz i prowadzi naiwną Ariadnę wprost w ramiona Pasiphae. Ostatecznie jednak Jason wraz z przyjaciółmi ratują królową, powielając kliszę, której niestety nie dało się uniknąć. Cały wątek przepełniony jest dramatyzmem - od zdeterminowanego Jasona, który walczy o swoją ukochaną, aż po bitwę w kanionie, w której trup ściele się gęsto. Nie jest to jednak dramatyzm przesadzony, który w oczywisty sposób uderza widza. To raczej wyczuwalna atmosfera, którą widać w oczach bohaterów czy ich gestach, choćby w przerażonej Ariadnie, która stara się cucić swoją martwą służącą.
Trochę żałuję tego, co twórcy zrobili z Telemonem i Ariadną. Nie dość, że wątek romantyczny zakończył się szybciej, niż się zaczął, to jeszcze sprytny i przebiegły książę targany wątpliwościami i okazujący łaskę? Trochę banalne zagranie. Ten bohater zyskałaby więcej, gdyby do końca pozostał zły i wyrachowany. Liczę, że jeszcze wróci do gry, bo jego wątek nie został jednoznacznie zamknięty, a wtedy się zrehabilituje i pokaże, na co go stać. Boję się bowiem, że sama Pasiphae jako czarny charakter może na dłuższą metę nie unieść serialu.
Czytaj również: "Synowie Anarchii" - rekord oglądalności podczas finału
Najbardziej zgrzytającym elementem jest jednak postać Ariadny, której twórcy postanowili chyba wyłączyć mózg. Po wszystkich wydarzeniach z poprzedniej serii, w której własny brat chciał ją uprowadzić, a macocha spalić żywcem, Ariadna dalej jest naiwna i pełna ufności. Najlepszym tego przykładem jest zatrudnianie wygnanego przed laty zdrajcy jako swojego zaufanego doradcy, co miało miejsce w premierowych odcinkach sezonu. Młoda królowa z jednej strony ciągle mówi o postępowaniu dla dobra swoich poddanych, z drugiej zaś bezmyślnie ładuje się w paszczę lwa. Ta oczywista rozbieżność razi, a twórcy nie robią nic, by jej uniknąć.
"The Marriage of True Minds" daje widzom jednak to, za co pokochali cały serial: przede wszystkim smaczki z mitologii greckiej, umiejętnie wplecione w fabułę, pełne napięcia momenty Jasona z Ariadną czy dreszczyk emocji towarzyszący bitwom, ucieczkom, pościgom, pułapkom i każdej innej dynamicznej akcji. Atlantyda to twór rozrywkowy, który doskonale zna i zaspokaja potrzeby swoich widzów, a ciągłość fabularna sprawia, że poziom zniecierpliwienia w oczekiwaniu na kolejny odcinek znacząco wzrasta.
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1965, kończy 59 lat
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1967, kończy 57 lat
ur. 1989, kończy 35 lat
ur. 1988, kończy 36 lat