"Atlantyda" („Atlantis”) w 2. sezonie pokazuje, że to, co było wcześniej, to tylko rozgrzewka do prawdziwej akcji. Poprzedni sezon wprowadził widza w ten wspaniały świat, by teraz móc opowiedzieć świetną, wciągającą historię.
„The Grey Sisters” jest odcinkiem trudnym do zdefiniowania. Z jednej strony, w porównaniu do swoich poprzedników, jest tu stosunkowo mało akcji. Z drugiej jednak dzieje się tu tyle, że aż nie wiadomo, od czego zacząć. Poszczególne wątki zaczynają się ze sobą splatać, tworząc całkiem dobrze skonstruowaną całość. Widać, że twórcy mają pomysł i konsekwentnie dążą do jego realizacji.
Tak jak przypuszczałem, postać Madei odegra ważną rolę w serialu. I choć na razie wciąż więcej tu pytań niż odpowiedzi, to taka aura tajemniczości idealnie wpasowuje się w klimat "Atlantydy". Trochę szkoda tylko, że to kolejna bohaterka, która nie jest jednoznacznie zła. Boję się, że niedługo zabraknie czarnych charakterów w ogóle, bo nawet Pasiphae coraz częściej pokazuje ludzką twarz, zwłaszcza jeśli chodzi o Jasona.
[video-browser playlist="637403" suggest=""]Nasz młody bohater w końcu miał szansę udowodnić swoje męstwo. Nie dość, że scena w jaskini Szarych Sióstr została zrealizowana w świetny sposób, to jeszcze pokazała Jasona jako silnego i zdeterminowanego do osiągnięcia swojego celu, wręcz bezwzględnego. Udało mu się zmazać złe wrażenie, które wywołał swoją dziecinną naiwnością w poprzednim odcinku. Męstwo i odwaga pasują mu dużo bardziej niż bezgraniczna ufność granicząca z głupotą - ta jest bowiem raczej w stylu Ariadny.
Czytaj również: Oto najbardziej piracone seriale 2014 roku
„The Grey Sisters” to odcinek przełomowy, w którym nie ma zbędnych elementów, a każda scena wytycza dalsze losy "Atlantydy". Bohaterowie podjęli wiele ważnych decyzji, których konsekwencje będzie można odczuć w najbliższych odcinkach. Należy się więc przygotować na jeszcze więcej akcji, jeszcze więcej tajemnic i jeszcze więcej dramatów.