Widzowie oczekujący dalszych wydarzeń z udziałem Erena, Armina oraz Mikasy mogą czuć się rozczarowani, choć z drugiej strony ich marginalna rola w tym odcinku nie oznacza, że sam epizod jest nudny; wręcz przeciwnie – 104. Korpus Kadetów kontynuuje swoją misję, polegającą na ewakuowaniu okolicznych wsi. Zwiadowcy nie wiedzą jeszcze, że Mike Zacharias nie żyje, a tym bardziej nie mają świadomości istnienia dziwnego, zwierzęcego Tytana. Oglądamy głównie wysiłki Sashy, próbującej uratować mieszkańców swojej rodzinnej wioski. Przy okazji dowiadujemy się także czegoś więcej o tej bohaterce – liczne retrospekcje mają na celu pokazaniu jej jako uprzejmej (aż za bardzo) dziewczyny, odrobinę nieśmiałej oraz speszonej nową sytuacją. Jednak Sasha w tym odcinku zatytułowanym dość ironicznie I'm Home pokazuje, jak wielką posiada charyzmę, a także odwagę. Akcja zwalnia, kiedy widz ma okazję zobaczyć przeszłość Sashy, ale tempo, w jakim pędzi później fabuła, wynagradza oczekiwanie na dalszy rozwój wypadków. Wyjątkowo niewiele w tym odcinku samych Tytanów, a jedyny ich przedstawiciel, w dodatku mikrego wzrostu, wydaje się wręcz niegroźny. Widz ma okazję jednak przypomnieć sobie, iż wielkość Tytana ma niewiele wspólnego z jego krwiożerczymi zapędami – zwłaszcza, jeżeli nie posiada się broni bardziej zaawansowanej od łuku. Scena, w której Sasha oślepia potwora jest zdecydowanie najlepszą częścią odcinka, powodując dreszcze, także dzięki podniosłej muzyce. Nie oszczędzono widzowi w tym odcinku mniej przyjemnych widoków. Fani Attack on Titan są przyzwyczajeni do ogromnej ilości krwi czy zjadanych kończyn, ale widok Tytana powoli konsumującego niepełnosprawną kobietę poraża. Przeważnie wszystko dzieje się szybko i gwałtownie, wśród krzyków agonii, a tym razem widz musi zmierzyć się z inną, równie brutalną stroną Tytanów. Po raz kolejny przypomina się prosty fakt, że oglądanie anime często jest rozrywką wyłącznie dla dorosłego widza. Fani japońskiej animacji przywykli do rewelacyjnej oprawy graficznej premierowych odcinków, która z dalszymi epizodami pogarsza się stopniowo, aż do lepiej lub gorzej wyglądającego finału. Drugi odcinek sezonu na szczęście nie cierpi na tę przypadłość. Animacja w dalszym ciągu jest płynna i szczegółowa, a niesamowite oczy bohaterów przykuwają wzrok. Można ubolewać nad wykorzystaniem grafiki komputerowej w niektórych scenach (głównie pędzące konie), ale to tylko drobny fragment całości, który nie psuje odbioru i nie odbiera radości z seansu. Pod koniec odcinka także Connie powraca do swojej rodzinnej wioski, dostarczając widzowi kolejnej zagadki – jak Tytan o tak mikrych nogach mógł znaleźć się dosłownie na jego domu. Tym samym drugi odcinek Attack on Titan, choć odrobinę nietypowy nie zawodzi, dostarczając dramatów oraz co najważniejsze, wciągającej fabuły. I jak tu czekać tydzień na kolejne zmagania Zwiadowców z Tytanami?
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj