Attack on Titan to jeden z tych nielicznych seriali anime, których każdy odcinek ogląda się mniej więcej minutę, a nie 20 – nie wiadomo kiedy, a już jest koniec. Czekanie tydzień na następny epizod jest naprawdę męczące, po czym widz nie dowiaduje się w zasadzie niczego nowego, poza tym, że dokładane są mu kolejne tajemnice, a rozwiązań brak. Tak jest i tym razem, kiedy Connie myśli, że Tytan leżący na jego domostwie… odzywa się do niego. Czy to w ogóle możliwe? Rewelacyjnie w tym odcinku wypadają sceny, kiedy bohaterowie w zupełnej ciemności jadą konno jedynie z pochodniami w ręku. Napięcie sięga zenitu, a i nam udziela się nerwowe oczekiwanie na potencjalny atak tytanów, który jednak nie następuje. Okazuje się za to, że wyłom w murze nie istnieje, skąd więc obecność tytanów? Kolejne pytanie. Intryguje także niewiarygodnie tajemnica skrywana przez duchownego, Nicka. Jednak ujawnia on, że Christa Lenz, Zwiadowczyni ze 104. Korpusu Kadetów odgrywa kluczową rolę w aktualnie rozgrywających się wydarzeniach. Eren nie ma wyjścia – jeżeli załatać mur, to tylko z jego pomocą. A także jego przyjaciół, ponieważ Mikasa i Armin wraz z Erenem tworzą zgrany zespół. Wygląda więc na to, że trójka głównych bohaterów wkracza w końcu w terytoria głównego wątku fabularnego, na co czekali pewnie wszyscy z wyjątkiem zatwardziałych przeciwników Erena, ponieważ nie da się ukryć, że to ten typ bohatera, który często raczej irytuje, niż dostarcza przyjemności z seansu. Na szczęście sam kapitan Levi wystarczy, aby podnieść jakość odcinka. Pewnie wielu fanów Attack on Titan czeka, aż kapitan wkroczy w końcu do akcji, ponieważ rzeczywiście zaczyna w końcu dziać się coś konkretnego. Pojawia się ponownie dziwny, gorylowaty Tytan, a praktycznie bezbronni Zwiadowcy nie mają wyjścia, jak bronić się przed najeźdźcami. Warto zauważyć że w tym momencie pojawia się statyczna scena ataku, bez animacji. Czyżby cięcia budżetowe? O tyle dobrze, że konie przeważnie galopują za pomocą tradycyjnej animacji, a nie komputerowego udziwniania. Grafika jak zwykle jest zresztą porządna i nie można mieć do niej większych zastrzeżeń. Ach te malownicze zachody słońca i skąpane w blasku księżyca lasy oraz zamek! Dwanaście odcinków to jednak niewiele, więc ciężko wybaczyć wszelkie animacyjne niedociągnięcia – póki co jest jednak bardzo dobrze. Na razie nic nie zapowiada spadku formy serialu, a ręka świerzbi coraz bardziej, aby sięgnąć po mangowy pierwowzór i sprawdzić, co też się dzieje się dalej, ale trzeba się powstrzymywać, aby nie zepsuć sobie seansu. Zwłaszcza, że trzy pierwsze odcinki sezonu ewidentnie miały być wstępem do wydarzeń rozgrywających się później – porozdzielani Zwiadowcy nareszcie połączą siły, a dziwny tytan-goryl być może w końcu zostanie przez nich odkryty – oby wciąż żywych.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj