Po tym, jak odcinek numer dwa zawiesił akcję w kulminacyjnym momencie i zmusił widza, do czekania cały tydzień na kolejny, moje oczekiwania wobec niego były naprawdę wysokie – w końcu trzeba było wymyślić sensowne wyjście z sytuacji, w której Chick, Caleb i Norman spotkali się w piwnicy w towarzystwie trupa Normy Bates. Tymczasem, od samego początku odcinka trzeciego zostajemy wrzuceni w akcję, która rozgrywa się dobrych kilka godzin po tym zdarzeniu – Caleb jest przykuty do rury w piwnicy, a Chick staje się gosposią domową i jak gdyby nigdy zastanawia się razem z Normą nad tym, co by tu teraz zrobić z jej bratem. Nie widzieliśmy tego, w jaki sposób Chickowi udało się wyjść ze spotkania w piwnicy bez szwanku i trochę szkoda. W wypadku tak intrygującej sceny spodziewałam się, że twórcy odcinka nie pójdą na łatwiznę.
fot. A&E
Przez cały czas trwania odcinka obserwujemy również ucieczkę Alexa Romero. Szeryf włożył mnóstwo wysiłku, by wydostać się podstępem z aresztu, a następnie z transportującego go radiowozu. Kradł auta, przedzierał się przez lasy, groził przypadkowym ludziom bronią... Wszystko po to, by pod koniec odcinka zostać postrzelonym z dubeltówki przez przypadkowego dzieciaka na farmie. Romero otrzymał strzał prosto w brzuch, polała się krew, co pozwala sądzić, że nie jest to rana powierzchowna. Fakt, że od samego początku sezonu postać przedstawiano jako ogromnie zdeterminowaną, sprawił, że byłam przekonana o jego wielkiej konfrontacji z Normanem i naprawdę na to czekałam. A okazuje się, że szeryf może nawet nie dotrzeć do domu Batesów, nie dowiadując się nigdy, że zmumifikowane ciało jego żony siedzi na krześle w piwnicy. Cała sytuacja z postrzeleniem to najsłabszy punkt nowego odcinka, zawodzi potencjalnie dobry rozwój sytuacji. Zakończenie też nie pozostaje lepsze, jednak wydaje się nieco bardziej uzasadnione – Caleb ginie pod kołami samochodu po tym, jak Norman uwolnił go z piwnicy. To znaczy – przypuszczamy, że ginie, biorąc pod uwagę siłę z jaką uderzył w maskę, a następnie w asfalt. Co ciekawe, samochód prowadził Chick, który wracał z miasta wraz z nowym nabytkiem – maszyną do pisania, na której zamierza stworzyć powieść kryminalną, opartą na jego obserwacjach. To było dość oczywiste, że Caleb musi zginąć, jednak sądziłam, że przed tym dowiemy się w końcu, co zaszło przed laty między nim a jego siostrą. Wątek był już poruszany kilkakrotnie w tym odcinku, ale za każdym razem kończył się stwierdzeniem „nie chcę o tym mówić”. Widzieliśmy też parę retrospekcji ukazujących Caleba i Normę jako dzieci, co pozwoliło nabrać swego rodzaju przekonania, że być może wcale nie doszło do żadnego gwałtu? Jeśli mamy się o tym dowiedzieć, to już wyłącznie z ust widmowej Normy.
fot. A&E
W trzecim odcinku częściej niż samego Normana widzimy osobowość jego matki. Reprezentują ją zarówno Freddie Highmore, jak i Vera Farmiga, jednak poza rozpoczęciem odcinka, nie mieliśmy już potem do czynienia z perukami i przebierankami – halucynacja zakotwiczyła się w tej absurdalnej sytuacji, w której trzecim członkiem rodziny stał się Chick i prowadzi normalne rozmowy zarówno z nim, jak i z więzionym w piwnicy Calebem. Widać, że Normie bardzo to odpowiada. W końcu może przestać „udawać, że nie żyje” i nawiązać sensowną relację z innymi niż jej własny syn osobami. Za to sam Norman zostaje w bieżącym odcinku odsunięty na bok i sprowadzony do roli zagubionego chłopaka – pacynki w rękach mamy. To chyba pierwszy odcinek, w którym widmo praktycznie w zupełności przejęło kontrolę nad Normanem i przyznam, że oglądało się to całkiem dobrze – w przypadku przebieranek sytuacja jest oczywista, być może zbyt dosłownie, za to teraz wszyscy bohaterowie musieli się pilnować, w niewiedzy, czy rozmawiają z synem czy z matką. My jako widzowie również nie zawsze byliśmy tego pewni, co tylko podsycało zainteresowanie. Gra aktorska głównych bohaterów wciąż na znakomitym poziomie. Trzeci odcinek Bates Motel rzeczywiście nie dorównuje poprzedniemu ani nie przybliża nas do fabuły filmowej Psycho. Możemy jedynie wywnioskować, że dużą rolę odegra tu jeszcze postać Chicka, który staje się pewnego rodzaju reporterem i relacjonuje wszystkie wydarzenia za pośrednictwem dyktafonu. Pozostaje też czekać na to, czy Romero przeżyje, czy nie... choć w obu przypadkach będzie to niedorzeczne – jeśli nie przeżyje, to naprawdę szczerze się zawiodę, zaś jeśli przeżyje, to w takim razie po co cała ta zbędna scena z postrzałem? Zobaczymy już za tydzień.
fot. A&E
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj