Batman. Szalona miłość i inne opowieści to historia, który będzie nie lada gratką dla kultowej animacji Batman z lat 90. - zapnijcie pasy, bo czeka Was komiksowa jazda bez trzymanki.
Również i w naszym kraju legendarny serial animowany
Batman z lat 90. cieszy się niesłabnącą popularnością - to produkcja, która w ekspresowym tempie uzyskała status kultowej. Jej amerykańscy miłośnicy w ostatnim czasie dostali prezent w postaci odświeżonego cyfrowo wydania Blu-ray, natomiast nie lada gratkę dla polskich fanów animowanego Mroczego Rycerza przygotowało wydawnictwo Egmont. Na rodzimym rynku ukazał się więc komiks
Batman. Szalona miłość i inne opowieści, będący pozycją obowiązkową dla każdego rozkochanego w opowieści
Paula Diniego i
Bruce'a Timma. Skoro pierwszy z nich jest jej scenarzystą, drugi zaś rysownikiem, to w ciemno mogliśmy zakładać, że obaj twórcy udźwigną ciężar telewizyjnego oryginału i zaoferują czytelnikom historię wciągającą aż do granic możliwości. Śpieszę donieść, że autorzy stanęli na wysokości zadania, a
Szalona miłość i inne opowieści siłą rzeczy staje się komiksem, do którego będziecie nader często wracać. Nieco starsi odbiorcy odnajdą w nim kilka nut czy może nawet całą symfonię nostalgii, natomiast ci młodsi zdadzą sobie sprawę, że świat Batmana potrafi być iście wybuchowy. Tak, tytułowe szaleństwo z całą pewnością udzieli się niejednemu z nas.
Najważniejszą dla tomu historią jest właśnie "Szalona miłość", która po raz pierwszy ukazała nam tak dobitnie przeszłość Harleen Quinzel. Jej fascynacja Jokerem postępowała do tego stopnia, że z czasem zamieniła się w ufundowaną na emocjonalnym cierpieniu i mentalno-cielesnym masochizmie obsesję; na każdy przejaw fabularnych traum będą tu jednak przypadać dwie szczypty wariactwa z krwi i kości. Dini do spółki z Timmem zderzają rodzącą się Harley Quinn z Księciem Zbrodni - wersja tego ostatniego jest tak mocno przerysowana, że nie wiemy nawet kiedy, a zacznie w nas budzić przerażenie. Twórcy w żadnym momencie nie popadają przy takim podejściu w gatunkowe koleiny czy litanię pompatycznych frazesów. Budowany przez nich świat, choć wydawałoby się powołany do życia z myślą o najmłodszych, raz po raz odkrywa przed nami swoje mroczne oblicze. To właśnie dzięki temu, przy całej swojej wybuchowości i narracyjnej frywolności, jest on aż do bólu ludzki. W dodatku autorom udaje się nakreślić ponadczasowy obraz emocjonalnych uczuć - wszechogarniających, ale i rodzących cierpienie, prawdziwych, ale w swojej konsekwencji zmuszających i Harley, i czytelnika do galopowania po świecie fantazji i wyobrażeń. Dini i Timm bawią się konwencją i jakimś błogosławionym zrządzeniem losu udaje im się nie przykrywać sensu i treści cudownie rozbuchaną formą.
Jakby tego było mało, w tomie zawarto również inne historie - w jednej z nich spotkamy się więc z całym zastępem najważniejszych dla Gotham City postaci, w innej skonfrontujemy się z jeszcze bardziej złowrogą niż w "Szalonej miłości" wersją Jokera, by w kapitalnej "My dwoje" podjąć próbę ocalenia Harveya Denta przed sobą samym... Wszystkie te opowieści wyrastają gdzieś na styku konwencji melodramatycznej, stylistyki noir, tragikomedii, dramatu psychologicznego i typowego dla kreskówek przerysowania. Fani animowanego
Batmana na pewno wiedzą, że ten gatunkowy miszmasz i nieoczywiste rozłożenie akcentów fabularnych i tonacji były motorem napędowym kultowej kreskówki. Nie inaczej jest również w jej komiksowym przedłużeniu, złożonym z pozornie odmiennych historii, a jednak na każdym kroku przypominającym nam o potędze i majestacie stworzonego przez Timma i Diniego uniwersum. W nim dzikość serca idzie przecież ramię w ramię z brutalnością; czytelnik doprawdy nie wie, na co natrafi kolejnym razem.
Świetnie wypada również warstwa graficzna - Timm korzysta ze sprawdzonego przy samej animacji wzorca, stawiając w pierwszej kolejności na minimalistyczny styl. Choć ukazany w komiksie świat potrafi być bestialski i bezduszny, to jednak sporo w nim subtelnej i absolutnie nienachalnej erotyki (przypomnijcie sobie o tym zapoznając się z sekwencją, w ramach której Barbara Gordon zakłada kostium Batgirl). Dodajmy jeszcze do tego wszystkiego prace
Glena Murakamiego i
Matta Wagnera, którzy w żadnym stopniu nie ustępują jakościowo głównemu rysownikowi, a relatywnie szybko dojdziecie do wniosku, że pod względem wizualnym macie do czynienia z pierwszorzędną perełką.
Batman. Szalona miłość i inne opowieści to jedna z najlepszych antologii, które w ostatnim czasie ukazały się na polskim rynku komiksowym. Trzeba jednak w tym miejscu zaznaczyć, że do takiej oceny popchnie nas przede wszystkim znajomość animowanego oryginału - sam komiks wydaje się być jego fantastycznym destylatem, kwintesencją wszystkiego tego, co w wykreowanym przez Timma i Diniego świecie najbardziej intrygujące i najlepsze. To rzeczywistość przejaskrawionych kolorów, paradoksalnie wybudzających w odbiorcy trudne do jednoznacznego zdefiniowania poczucie grozy. Ot, świat paradoksów, może nawet swoisty wehikuł czasu, który niejednego z polskich czytelników zabierze do okresu dzieciństwa.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h