Batwoman w kolejnym odcinku może jedynie zniechęcić. Wszelkie niedociągnięcia, scenariuszowe mielizny i absurdy są jeszcze bardziej podkreślone.
Batwoman opiera się na ułudzie scenariusza. Drugi odcinek nie tylko powiela wszelkie błędy i mielizny premierowego odcinka, a jeszcze pogłębia problemy, nie będąc w stanie rzetelnie opowiadać tej historii. Bohaterowie miotają się w swoich emocjonalnych konfliktach, nie mogąc nawet stosownie przedstawić swoich motywacji i uargumentować decyzji.
Nadal największą wadą serialu jest
Ruby Rose jako Kate aka Batwoman. Po raz kolejny w potencjalnie emocjonalnych scenach nie jest w stanie wykrzesać tych emocji z siebie, dając widzom do zrozumienia, co jej bohaterka może czuć lub myśleć. Wszystko w tym aspekcie wydaje się dziwne, puste i pozbawione ikry. A przecież do tego można doliczyć absurdalne, acz typowe dla seriali ze świata
Arrow, motywacje bohaterki. W tym przypadku mamy główny wątek oparty na tym, że Alice rzekomo jest siostrą Kate - problem w tym, że ona ot tak od razu wierzy, że to jej dawna Beth, nie mając nawet żadnych dowodów. Dostajemy więc ślepo podążającą za absurdalnymi motywacjami postać, która marnuje emocjonalny potencjał wątku siostrzanego konfliktu. Trudno na to przymknąć oko czy zaakceptować, gdy jest to obecnie fundament tego serialu, który także doprowadza do dalszego konfliktu z ojcem Kate. To mogło być coś wyjątkowego i być może na papierze było, ale realizacja marnuje wszystkie walory historii.
fot. Jeffery Garland/The CW
Zresztą Alice to też jest problem
Batwoman, bo dostajemy czarny charakter z niedorzecznymi i niezrozumiałymi motywacjami. Mamy zrozumieć, że ona nienawidzi ojca, bo ją zostawił? Serio? Media huczały miesiącami o tym, że nadal trwają jej poszukiwania prowadzone przez rodzinę, a twórcy nam wmawiają, że było inaczej? Być może w tym wszystkim drzemie jakieś głębsze znaczenie i poznamy przyczyny takiego myślenia Alice, ale to nie zmienia nic w ocenie tej postaci. Obecnie dostajemy taki przekaz, który jest absurdem i głupotą. Nie da się w to uwierzyć, bo twórcy sami sobie zaprzeczają w kreacji fabuły. Tym samym Alice jest nudnym złoczyńcą, jakich było wiele w Arrow czy Flashu, o których zwykle byśmy zapomnieli po dwóch odcinkach. Brak mocnych przyczyn dla jej działań razi i odpycha od serialu.
A problemów jest więcej. Oparcie wszystkiego na rodzinnych niesnaskach się nie sprawdza. Kłótnia Kate z jej drugą siostrą buduje sztuczne konflikty, a udział matki tej drugiej w całym zamieszaniu, choć ma być intrygującą tajemnicą, wydaje się sztampowym ruchem, wprowadzającym jeszcze więcej przewidywalności. Łatwo będzie można domyśleć się motywacji tej postaci i jak prawdopodobnie wpłynęła na wydarzenia. Oczywiście wisienką jest relacja Kate z jej dawną dziewczyną, która jest oparta na ciekawych korzeniach sporu, ale znów realizacyjnie fatalna.
Batwoman do tego kończy się boleśnie oczywistym cliffhangerem. Trudno to wszystko przyjąć z dobrodziejstwem inwentarza, nawet jako typowy guilty pleasure, bo przyjemności w tym zbyt wiele nie ma. Przeciętne odcinki
Arrow sprawiały lepsze wrażenie.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h