Robert McCall (Denzel Washington) to były żołnierz sił specjalnych, który nie potrafi wieść normalnego życia. Ma pecha, bo na jego drodze zawsze pojawiają się ludzie, którzy krzywdzą niewinnych – wykorzystują swoją przewagę, by gnębić i wyzyskiwać słabszych. A Robert jako dobry samarytanin nie jest w stanie przyglądać się temu bezczynnie. Uważa, że musi działać tam, gdzie wymiar sprawiedliwości nie daje rady. Jedna z jego misji zabiera go do południowych Włoch. To właśnie tu widzi się na emeryturze. Niestety, wychodzi na jaw, że jego nowi przyjaciele są pod kontrolą lokalnych bossów mafijnych. McCall znów musi stanąć do walki. Mniej więcej co cztery lata reżyser Antoine Fuqua dostarcza nam nową część przygód Roberta McCalla. Tym razem udało mu się coś wielkiego – przebił dwie poprzednie odsłony serii. Bez litości 3: Ostatni rozdział dzięki scenariuszowi Richarda Wenka wprowadził do tej opowieści jeszcze większą głębię. Nie ma się co dziwić, w końcu to Wenk stworzył postać McCalla i sprawił, że poznaliśmy ją w 2014 roku. Scenarzysta doskonale wie, że jego bohater jest w opłakanym stanie. Wciąż mamy do czynienia z maszynką do zabijania, jednak czas jest nieubłagany. Ciało się starzeje, sił jest coraz mniej. I to nie chodzi tylko o siły fizyczne, ale też i psychiczne. Liczba osób, które Robert zabił podczas swojej krucjaty, zaczyna go powoli przytłaczać. Sprawia to, że mężczyzna po prostu chciałby odpocząć – osiedlić się gdzieś, pić poranną kawę i rozkoszować się chwilą. Twórcy fajnie do tego podeszli, bo nie pokazali nam niezniszczalnego superbohatera. Dzięki takiemu zabiegowi współczujemy McCallowi i jeszcze mocniej mu kibicujemy, by zaznał w końcu radości i spokoju. Jeśli wierzyć reżyserowi, Denzel miał ogromny wpływ na rozwój tej postaci. Widać, że świetnie czuje się w jej skórze i znakomicie bawi się tą kreacją. Można to dostrzec bardzo wyraźnie w kilku scenach, w których mówi do swoich przeciwników w wyprany z emocji sposób. Dobrze się tego słucha. Denzel gra tak, jakby wszystko było mu już obojętne. Widzimy twarz zmęczonego człowieka, który już dawno się pogodził z tym, że jego życie może zakończyć się w każdej chwili. I taki jest właśnie McCall w tej części. Podtytuł Ostatni rozdział może mieć kilka znaczeń. Niekoniecznie musi oznaczać koniec serii. Odnosi się on bowiem także do marzenia głównego bohatera, by Włochy stały się jego ostatnią przystanią – miejscem, gdzie będzie mógł się osiedlić i doczekać ostatnich dni. Tak można to odczytać.  Podoba mi się przeniesienie akcji z USA do Europy, a dokładniej do małego włoskiego miasteczka. Dodaje to serii świeżości, zwłaszcza pod względem wizualnym. Stare budynki, brukowane uliczki, małe sklepiki – wszystko to wpływa na znakomity klimat. Do tego starcie McCalla z mafią wypada niezwykle interesująco i jest bardziej rzeczywiste. Jego przeciwnicy nie są wyszkolonymi wojownikami, a jedynie ludźmi, którym udało się zastraszyć zwykłych mieszkańców. W starciu z osobą, która się ich nie boi, wypadają blado, by nie powiedzieć marnie. Jedyną bronią, którą potrafią się dobrze posługiwać, jest strach. Gdy się ich tego pozbawi, stają się nikim. I scenarzysta Richard Wenk świetnie to uchwycił. Ukazał kwintesencję włoskiej mafii, która potrafi być brutalna, ale swoje działania opiera głównie na zastraszaniu słabszych. 
fot. Stefano Montesi // Sony Pictures Entertainment
+5 więcej
W Bez litości 3: Ostatni rozdział Washingtonowi partneruje Dakota Fanning. Wenka odszedł jednak od znanego modelu, w którym główny bohater musi ratować dziewczynę z opresji. Dostajemy bowiem dwie połączone ze sobą historie. Agentka grana przez Fanning rozwiązuje pewną sprawę związaną z kartelem narkotykowym. McCall służy jej pomocą, ale nie walczy u jej boku. Wskazuje tylko odpowiedni kierunek, by sama mogła się wykazać w terenie. Skąd to przywiązanie do dziewczyny? Tego Wam nie zdradzę, bo to duży spoiler. Zaznaczę tylko, że pięknie spina całą trylogię. Podoba mi się to, w jakim kierunku zmierza ta seria, i to, że twórcy cały czas szukają świeżości, a nie powtarzają znane motywy. Wydaje mi się, że Bez litości 3: Ostatni rozdział to najlepsza część. Jeśli okaże się ostatnią, to z pełnym poszanowaniem zamknie trylogię.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj