Sprawdzania – który z bohaterów ma większe cojones – ciąg dalszy.
Niby za nami cały jeden sezon opierający się na potyczce pomiędzy Chuckem Rhoadesem (
Paul Giamatti), niezwykle skutecznym prokuratorem federalnym, a finansistą Bobbym „Axem" Axelrodam (
Damian Lewis). Obaj panowie sięgają po coraz to rozmaitsze chwyty, by wyprowadzić przeciwnika w pole. Finał poprzedniego sezonu odbije się bohaterom czkawką. Chuck wykona krok wstecz, bo w końcu przegrał potyczkę i musi przemyśleć swoją nową strategię. Bobby natomiast ośmielony małą wygraną przejdzie do ofensywy i stanie się mniej ostrożny, przez co łatwiej mu będzie popaść w różne lęki i paranoje.
Mówiąc szczerze – twórcy serialu ze stajni Showtime niezbyt się wysilili w tworzeniu drugiego sezonu.
Billions jest dokładnie tym samym serialem, co w poprzedniej odsłonie. Praktycznie niczego nie zmieniono, może poza pewnymi roszadami sił. Komu innemu wydaje się, że w tej rozgrywce posiada w ręku lepsze karty. Całość opiera się na złudzeniu, kto ma więcej tupetu i nerwy ze stali. Jeśli liczycie na szybsze tempo prowadzenia opowieści, to źle trafiliście. Tutaj każda scena jest kompleksowo przemyślana i w gruncie rzeczy sprowadza się do bardzo ciekawie zbudowanych dialogów. W punkt trafiają do naszych obecnych realiów. Jednak na dłuższą metę może to nie zjednać sobie większej widowni przed telewizorami. Nie znaczy to, że serial jest słaby. Po prostu serwuje inną rozrywkę ludziom szukającym programu do obiadu.
Najmocniejszą stroną tego serialu jest jednak nie scenariusz, który został świetnie napisany i daje takim aktorom, jak Paul Giamatti czy Damian Lewis możliwość pełnego wykazania się. Ten duet jest kołem napędowym całego serialu. Jednak pytanie – na jak długo to wystarczy? Na razie serial nie proponuje nam niczego więcej, jak potyczkę tych dwóch panów. Bardzo widowiskową potyczkę, ale jednak na ekranie bezpośrednio jej nie obserwujemy. Wszystko raczej w białych, choć może trochę już przybrudzonych, rękawiczkach.
Billions próbuje też w jakiś sposób prowokować. Może dlatego pojawia się postać gender non-binary, który w wolnym tłumaczeniu brzmi chyba „osoba/postać neutralna płciowo". W historii telewizji takiego bohatera nigdy nie było i dzięki temu ludzie zapamiętają
Billions. Czy to dobry zabieg? Nie mnie to osądzać, choć osobiście wolę, jak serial zaskakuje scenariuszem, a nie debiutem jakiejś opcji, w tym przypadku seksualnej, by tylko zaistnieć.
Mam nadzieję, że w nadchodzących odcinkach zacznie się coś dziać, a cała intryga nie zostanie zbudowana tylko na relacjach i potyczkach słownych obu panów. Choć na razie są one, jak już nie raz wspomniałem, na wysokim poziomie i spokojnie maskują resztę niedoróbek.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h