Blindspot kontynuuje trochę irracjonalny wątek Remy dążącej do tego, by uratować sobie życie i zarazem odbudować Sandstorm. W tym odcinku bohaterka chce wykorzystać sprawę kryminalną do odnalezienia miejsca przetrzymywania Shephard. Takim sposobem dostajemy wątek trochę absurdalny, bo priorytetem dla bohaterki, ot tak, przestaje być jej życie na rzecz przybranej matki. Wygląda to trochę, jak na skręcanie rozwoju fabuły według widzimisię scenarzystów, bez znaczenia, czy jest w tym logika i wiarygodność. Skoro jej choroba postępuje, znalezienie tego lekarstwa powinno być najważniejsze, prawda? Nie zdziwię się, jak twórcy w naciągany sposób powiążą to wszystko i okaże się,że Shephard jest jedyną, która wie, jak uratować jej życie. Mimo wszystko trudno mi to przyjąć z aprobatę i oczekiwaniem emocji. Takie to trochę przekombinowane. Sprawa odcinka nie jest wcale lepsza. Twórcy często wchodzili na rejony bajkopisarstwa, ale teraz chyba przeszli samych siebie. Mamy uwierzyć, że w tak banalny sposób rosyjski szpieg wyciągał informację od - najwyraźniej - totalnie naiwnych agentów z różnych amerykańskich służb wywiadowczych. Amerykańscy scenarzyści z uporem maniaka chcą nas wszystkich przekonać, że ich służby wywiadowcze są niekompetentne i pozbawione wyobraźni. Przez to też cały wątek szybko staje się mdłą kliszą, jakich wiele w serialach tego typu. Niby poprawnie wypełnia czas, ale koniec końców czuć, że ani ziębi, ani grzeje. Relacja Remy/Jane z Kurtem pokazuje, że w końcu twórcy będą chcieli wrócić do statusu quo. Sytuacja z tym, że bohaterka nie mogła użyć igły do zabicia swojego wybranka, pokazuje, że jej problemy z pamięcią są bardziej skomplikowane, niż mogło się wydawać. To był pierwszy sygnał do tego, że wkrótce ten wątek przestanie być pasmem absurdu. Fakt, że w cliffhangerze Kurt odkrywa podejrzane zachowanie Remy i tajemnicze spotkania, pokazuje, że Blindspot może nabrać wiatru w żagle. Oby z pomysłem. 4. odcinek w całej rozciągłości jest dowodem na to, że twórcy Blindspot to kreatywna grupa. Całkowite złamanie schematu opowiadania historii sprawiło, że cały odcinek oglądało się z napięciem od początku do końca, a humorystyczne wstawki bawiły zaskakująco dobrze. Cały motyw szybkiego romansu Patterson z krewniakiem dyrektora FBI to komediowa perełka wykorzystana należycie pomimo schematyczności. Jednak to fakt, że cały wątek jest osadzony w bazie FBI i skupia się na Patterson i Richu sprawia, że oglądamy coś zupełnie innego. Ani razu kamera nie przenosi się do akcji, pozwalając nam wcielić się w tych młodych agentów, którzy na odległość śledzą wyczyny bohaterów. Dzięki takim pomysłom, jest w tym świeżość, tempo i kawał świetnej rozrywki. Więcej odcinania się od schematyczności serialu. Kwestia nowego głównego czarnego charakteru na razie jest zaledwie zarysowana. Nie wiadomo, jakie są jej motywacje i cele. Każdy kolejny jej krok to małe niespodzianki, które jedynie gmatwają sytuację. Plusem jest fakt, że w ciągu 3 odcinków ten główny wątek sezonu cały czas jest obecny. Ta ciągłość powoduje, że Blindspot zaczyna mieć jakiś wyraz. Blindspot nadal jest przyjemną rozrywką, która po tych latach ma jakąś tożsamość i sens. Ten sezon jest przekrojem zalet i wad scenarzystów tej produkcji. Czasem ta nierówność w jakości opowiadanej historii powoduje, że serial nie wykorzystuje swojego potencjału.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj