Album Blueberry #5: Złamany nos. Plemię widmo. Długi marsz jest 5 tomem przygód dzielnego porucznika (aktualnie banity) Mike’a Blueberry’ego. Zawiera trzy oryginalne zeszyty, których tytuły są wymienione w tytule. Co istotne, historie te są bardziej powiązane ze sobą niż z wcześniejszymi losami dzielnego bohatera (chociaż w kluczowym momencie odbijają się one Blueberry’emu czkawką), więc można ten album czytać niezależnie od wcześniejszych, nawet nie znając żadnych komiksów o postaci wykreowanej przez Jeana-Michela Charliera i Jeana Girauda (znanego także pod pseudonimem Moebius). Seria Blueberry utrzymana jest w konwencji westernu. Te konkretne trzy historie koncentrują się na konflikcie pomiędzy Apaczami a armią USA. Zaczyna się od mieszanki przypadku i złej woli, która doprowadza do zagrożenia dla całego plemienia. Indianom grozi masakra, ale pojawia się światełko w tunelu: po ich stronie jest Tsi-Na-Pah, Złamany Nos, czyli ukrywający się przed władzami były porucznik Blueberry. Jego pomysłowość i spryt dają nadzieję zagrożonym Apaczom. Z jednej strony cała seria jest teatrem jednego aktora. Blueberry to zawadiaka i kobieciarz. Pełen pomysłów, zawsze jest w stanie wymyślić fortel, który pozwoli mu wynieść cało głowę z opresji lub pomóc tym, na których mu zależy – i to zwykle w przypadkach, w których okoliczności działają przeciwko niemu. Z drugiej strony jednak narracja wcale nie koncentruje się na nim od początku do końca. W albumie Złamany Nos. Długi marsz. Plemię widmo wiele od niego zależy, ale nie oznacza to, że wybija się na pierwszy plan. Zanim pojawi się na planszach, dość długo – ale zgrabnie – budowane jest tło historii, a i później dużo miejsca poświęcone jest postaciom drugoplanowym. Rozbudowane wątki poboczne i małe historie w większej opowieści sprawiają, że komiks czyta się z dużym zainteresowaniem.
Źródło: Egmont
Innym atutem tego albumu są ciekawie odwzorowane realia Dzikiego Zachodu. Od razu budzą się skojarzenia z twórczością Karola Maya (i podobna sceneria, i Apacze, i wykorzystywane podobne archetypy), ale twórczość duetu Charlier-Giraud jest znacznie mniej naiwna. Oczywiście nad całością wisi awanturniczy duch westernu, więc nie należy spodziewać się przesadnego tragizmu, ale rozwiązania fabularne są sensowne i logiczne. Czytelnik jest w stanie uwierzyć, że przedstawione wydarzenia mogły mieć właśnie taką sekwencję, a zachowania jednych postaci mają wpływ na losy innych. Z całością fabuły dobrze współgra kreska Girauda, dość realistyczna i pełna detali. Co prawda układ kadrów czasem wprowadza w konfuzję, jeśli chodzi o kolejność ich czytania (i autor jest tego świadom, skoro zamieszcza, choć nie zawsze, pomocnicze strzałki). Plansze zostały kolorowane oszczędnie, bardziej bazują na rysunku niż barwach - są w nieco starym stylu (zeszyty z tego albumu ukazywały się w latach 1980-82), ale nic nie straciły z kunsztu. Jeśli ktoś lubi westerny, scenerię Dzikiego Zachodu i nieco zwariowane historie pełne zwrotów akcji, niebezpieczeństw i wyrazistych postaci, to śmiało powinien sięgnąć po przygody Blueberry’ego. Jeżeli nie ma pod ręką wcześniejszych tomów, to Złamany Nos. Długi marsz. Plemię widmo nada się w sam raz na początek.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj