We współczesnym kinie nikt nie studiuje architektury międzyludzkich relacji tak pięknie, jak robi to Asghar Farhadi. Jego najnowszy film, Bohater, jest wielowarstwowym traktatem o człowieczeństwie wyrastającym gdzieś na styku poznawania prawdy o sobie samym a nieustannym wystawianiem na ocenę otoczenia. Artysta z Iranu z mistrzowską precyzją i narracyjną elegancją przygląda się światu wypełnionemu po brzegi wzajemnie wykluczającymi się postawami i zachowaniami. Na każdy przejaw tytułowego bohaterstwa przypadają tu przecież dwie dawki zawiści i zazdrości. Zaprzęgając do pracy spuściznę greckiej tragedii i podpierając się etycznymi pytaniami wagi ciężkiej, skrzętnie zresztą ukrytymi w fenomenalnym scenariuszu, Farhadi krok po kroku prowadzi odbiorców w stronę refleksji - nad życiową powinnością, kręgosłupem moralnym, interakcjami z drugim człowiekiem, kondycją irańskiego społeczeństwa czy tamtejszym systemem więziennictwa. Filozoficzny ciężar Bohatera przytłacza jednak wyłącznie na papierze; reżyser, jak udowodnił to już choćby w wybitnym Rozstaniu, potrafi perfekcyjnie połączyć wzmacnianie natężenia świadomości w swoich postaciach i widzach z przejrzystością narracyjnej struktury. To głównie dlatego jego nagrodzone Grand Prix festiwalu w Cannes dzieło uderza z taką mocą - nawet pomimo faktu, że przekaz całej opowieści krąży wokół, wydawałoby się, banalnego pytania o to, czym naprawdę jest dobry uczynek. Panie Farhadi, czapki z głów. Stopniowe tracenie sprzed oczu sensu działania potrafi boleć niewyobrażalnie. 
Amazon/Gutek Film
Tym razem twórca powraca do macierzystego Iranu; osadzenie akcji w tętniącym życiem i położonym na tle pustynnego krajobrazu mieście Shiraz w jakiś trudny do uchwycenia sposób uszlachetnia wydźwięk historii. Protagonista Rahim (Amir Jadidi) w trakcie zaledwie 2-dniowej przepustki z więzienia spotyka się ze swoją nową miłością, Farkhondeh (Sahar Goldust). Kobieta zaskakuje partnera faktem, że w pobliżu przystanku autobusowego znalazła torbę z 17 złotymi monetami w środku - te ostatnie mogą stać się dla mężczyzny wybawieniem. Został on bowiem skazany za długi, a jego wierzyciel, były szwagier Bahram (Mohsen Tanabandeh), po zwrocie zaciągniętej pożyczki powinien wycofać swoje oskarżenie. Rzecz w tym, że Rahim koniec końców decyduje się na oddanie torby jej właścicielce, co uruchamia całą lawinę wydarzeń. Główny bohater staje się gwiazdą mediów społecznościowych, telewizje zabiegają o wywiad z nim, a lokalna społeczność prowadzi zbiórkę pieniędzy, która miałaby pokryć kwotę roszczeń Bahrama. Od tego momentu cała historia zaczyna się jednak komplikować aż do granic. Jakie naprawdę motywacje miał protagonista? Gdzie przepadła właścicielka torby? Czy rola Farkhondeh w tym zajściu jest większa, niż się wydawało? Odpowiedzi na te pytania przychodzą na tle nakreślenia różnicy pomiędzy zrobieniem dobrego uczynku a powstrzymywaniem się od wykonania złego. A może takowa w ogóle nie istnieje?  W Bohaterze, chyba najlepszym filmie Farhadiego od czasu wspomnianego wcześniej Rozstania, irański reżyser po raz kolejny udowadnia, że jest niedoścignionym mistrzem obserwacji ludzkich zachowań i nadawania im subtelnie zarysowanych kontekstów. Nieprzypadkowo protagonistą tej opowieści staje się Rahim, postać, która mogłaby uchodzić za wzorzec anonimowości i niczym niewyróżniającego się reprezentanta niższej klasy średniej. Choć mężczyzna jest bezgranicznie przywiązany do własnego kodeksu moralnego i raz danego słowa, idea bohaterstwa zostaje mu przypisana zupełnie przypadkowo, jako pokłosie działania większych systemów - więziennictwa, medialnego czy społecznego. Z jednej więc strony Farhadi zderza Rahima ze skostniałymi machinami realizującymi partykularne cele, z drugiej zaś z otaczającymi go ludźmi, tymi samymi, którzy w swoim wokabularzu nie przewidzieli istnienia hasła "bohater". Często przemawia przez nich zawiść, jakby we współczesnej rzeczywistości nie było miejsca dla szlachetnych postaw; przynajmniej nie wtedy, gdy odznacza się nimi ktokolwiek inny niż my sami. W tak naszkicowanym świecie prawda zaczyna się rozmywać, natomiast każde pytanie o jej sedno rodzi się niejako w konsekwencji bezsilnej konfrontacji z prawdą drugiego człowieka. Reżyser z tego faktu doskonale zdaje sobie sprawę i raz po raz zmusza odbiorcę do refleksji. Ile w nas z Rahima, a ile z przedstawicieli jego otoczenia? Dlaczego mamy tak ogromną satysfakcję z odbierania ulotnego szczęścia drugiemu człowiekowi? Kwestie te w Bohaterze wybrzmiewają nawet nie na postmodernistyczną modłę, a w duchu dającej inspiracje religiom monoteistycznym tradycji zaratusztriańskiej, w tym przypadku skupionej wokół dualizmu dobra i zła. Farhadi nieustannie balansuje na ich granicy, chcąc zamienić swój film w uniwersalną przypowieść. I z tego postawionego samemu sobie zadania wywiązuje się znakomicie.  Twórca z godną podziwu starannością uwypukla dramaturgiczny ciężar historii nie tylko rozbudowanymi, precyzyjnymi dialogami, ale i sposobem rozpisania postaci. Cichym bohaterem jest tu przecież mający olbrzymie problemy z mówieniem syn Rahima, którego krótkie występy jawią się jak zastawienie pułapki na widza: podążysz za wzbudzającym litość chłopcem czy opowiesz się po stronie trzymającego się swojej wersji i wizji sprawiedliwości Bahrama? Zwróćmy uwagę, jak często na tle rozmów, kłótni i wrzasków dorosłych widać uosabiające niewinność dzieci. To albo kontrapunkt dla zasadniczych wydarzeń, albo zakamuflowane pytanie o to, jaką moralną spuściznę chcemy pozostawić kolejnym pokoleniom. Farhadi na tym polu nie jest tyle fatalistą, co realistą, nawet jeśli wydźwięk ostatniego ujęcia produkcji przygniata w aspekcie kompozycyjnym. Pozbawiony warstwy muzycznej i szerokich panoram, nieśpiesznie dryfujący pomiędzy dusznymi, hermetycznymi pomieszczeniami a rozżarzonymi przez Słońce ulicami Shirazu Bohater to ekranowa medytacja nad człowieczeństwem uzależnionym od podejmowanym wyborów. Choć niektórym z widzów tonacja może się wydać znajomo brzmiąca, a inni zarzucą irańskiemu reżyserowi kręcenie wciąż tej samej opowieści, formuła Farhadiego jest nam dziś chyba bardziej potrzebna niż wcześniej. Fatum wciąż przecież wygląda tak samo; zmieniają się tylko ludzie, nad którymi zawisło. 
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj