Spodziewałem się, że Laurel szybko pozbędzie się mrówek ze swojego mózgu. Najważniejszym pytaniem pozostawało – jak to się stanie? Seks jako sposób na szkodniki jest ciekawym rozwiązaniem, które może w przyszłości prowadzić do paru interesujących sytuacji (czy tylko ja mam wrażenie, że prędzej czy później Rochelle i Gustav zrobią to samo co Laurel i Gareth?). Zgrzytem w całej sekwencji okazuje się sam stosunek i sposób, w jaki do niego doszło. Naprawdę odnosiłem wrażenie, że to wszystko było bardzo wymuszone. Starałem się też zignorować późną porę całego wydarzenia i nie myśleć, dlaczego sąsiadom nie przeszkadzała głośna muzyka grana w środku nocy w ich bloku. Wydarzenia w mieszkaniu Laurel sprawiły, że między nią a Garethem znów zaczęło się coś dziać. Postacie na szczęście zdają sobie sprawę, jak dziwny był ich stosunek, i próbują dodać trochę normalności do ich relacji. Prawdopodobnie końcowa scena w restauracji im w tym nie pomoże, ale i tak przyjemnie oglądało się te starania (świetna scena, podczas której Gareth próbuje zostawić liścik adresowany do Laurel).
Źródło: CBS
Nawet wątek mrówek, połączony w tym odcinku bardzo mocno z polityką, był emocjonujący. Kosmiczne owady zaczynają się coraz bardziej ujawniać w ich właścicielach. O ile rozmowa głównej bohaterki z Redem przebiegała spokojnie, to i tak wyczuwało się pewnego rodzaju napięcie. Wielka w tym zasługa Tony'ego Shalhouba, który w tym odcinku daje popis swoich umiejętności. Cieszę się, że w końcu jego postać została wykorzystana mniej komediowo, od razu dzięki temu wzbudza więcej respektu. Jednak to rozmowa ze Stacy – a raczej z mrówką w jej ciele – okazała się kluczowa. Wygląda na to, że owady mają swoje osobowości i tylko na pierwszy rzut oka są niezdarne. Takiego ujawnienia było trzeba; jestem ciekaw, co planują kosmici. Poza tym sama realizacja ich planów jest dobrze poprowadzona. Do tej pory trudno było jednoznacznie stwierdzić, czy Red i Ella grają w jednej drużynie, choć były ku temu przesłanki. Sceny podczas posiedzenia komisji rozwiały wszelkie wątpliwości. Ciekaw jestem, jak długo zajmie Luke'owi zorientowanie się, że senator Pollack nie jest jego sprzymierzeńcem. W każdym razie – wydarzenia mające miejsce podczas komisji i problemy, jakie stwarza to bohaterom świadomym problemu inwazji, to duży plus tego odcinka. Jest interesująco, żywiołowo i nieprzewidywalnie, czyli dostajemy wszystko, czego brakowało w poprzednich odcinkach. BrainDead wyraźnie przyspieszyło. Laurel, Rochelle i Gustav dowiadują się coraz więcej o mrówkach, a do tego dołączyć może do nich Gareth – co byłoby ogromnym wsparciem dla wspomnianej trójki. Kosmici w końcu widocznie zaczęli realizować swój plan. Zamknięcie Centrum Chorób Zakaźnych to przecież dla nich ogromne zwycięstwo, no i do tego szykują coś związanego z okręgami wyborczymi. Jedno jest pewne: w końcu z nieskrywaną ciekawością będę czekał na kolejny odcinek BrainDead i mam nadzieję, że tak zostanie już do końca sezonu.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj