BrainDead: sezon 1, odcinek 6 – recenzja
Szósty odcinek BrainDead jest zdecydowanie najlepszy ze wszystkich wyemitowanych do tej pory. W końcu nowy serial CBS oglądało się z prawdziwym zaangażowaniem, choć wciąż nie obeszło się bez paru scenariuszowych zgrzytów.
Szósty odcinek BrainDead jest zdecydowanie najlepszy ze wszystkich wyemitowanych do tej pory. W końcu nowy serial CBS oglądało się z prawdziwym zaangażowaniem, choć wciąż nie obeszło się bez paru scenariuszowych zgrzytów.
Spodziewałem się, że Laurel szybko pozbędzie się mrówek ze swojego mózgu. Najważniejszym pytaniem pozostawało – jak to się stanie? Seks jako sposób na szkodniki jest ciekawym rozwiązaniem, które może w przyszłości prowadzić do paru interesujących sytuacji (czy tylko ja mam wrażenie, że prędzej czy później Rochelle i Gustav zrobią to samo co Laurel i Gareth?). Zgrzytem w całej sekwencji okazuje się sam stosunek i sposób, w jaki do niego doszło. Naprawdę odnosiłem wrażenie, że to wszystko było bardzo wymuszone. Starałem się też zignorować późną porę całego wydarzenia i nie myśleć, dlaczego sąsiadom nie przeszkadzała głośna muzyka grana w środku nocy w ich bloku.
Wydarzenia w mieszkaniu Laurel sprawiły, że między nią a Garethem znów zaczęło się coś dziać. Postacie na szczęście zdają sobie sprawę, jak dziwny był ich stosunek, i próbują dodać trochę normalności do ich relacji. Prawdopodobnie końcowa scena w restauracji im w tym nie pomoże, ale i tak przyjemnie oglądało się te starania (świetna scena, podczas której Gareth próbuje zostawić liścik adresowany do Laurel).
Nawet wątek mrówek, połączony w tym odcinku bardzo mocno z polityką, był emocjonujący. Kosmiczne owady zaczynają się coraz bardziej ujawniać w ich właścicielach. O ile rozmowa głównej bohaterki z Redem przebiegała spokojnie, to i tak wyczuwało się pewnego rodzaju napięcie. Wielka w tym zasługa Tony'ego Shalhouba, który w tym odcinku daje popis swoich umiejętności. Cieszę się, że w końcu jego postać została wykorzystana mniej komediowo, od razu dzięki temu wzbudza więcej respektu. Jednak to rozmowa ze Stacy – a raczej z mrówką w jej ciele – okazała się kluczowa. Wygląda na to, że owady mają swoje osobowości i tylko na pierwszy rzut oka są niezdarne. Takiego ujawnienia było trzeba; jestem ciekaw, co planują kosmici.
Poza tym sama realizacja ich planów jest dobrze poprowadzona. Do tej pory trudno było jednoznacznie stwierdzić, czy Red i Ella grają w jednej drużynie, choć były ku temu przesłanki. Sceny podczas posiedzenia komisji rozwiały wszelkie wątpliwości. Ciekaw jestem, jak długo zajmie Luke'owi zorientowanie się, że senator Pollack nie jest jego sprzymierzeńcem. W każdym razie – wydarzenia mające miejsce podczas komisji i problemy, jakie stwarza to bohaterom świadomym problemu inwazji, to duży plus tego odcinka. Jest interesująco, żywiołowo i nieprzewidywalnie, czyli dostajemy wszystko, czego brakowało w poprzednich odcinkach.
BrainDead wyraźnie przyspieszyło. Laurel, Rochelle i Gustav dowiadują się coraz więcej o mrówkach, a do tego dołączyć może do nich Gareth – co byłoby ogromnym wsparciem dla wspomnianej trójki. Kosmici w końcu widocznie zaczęli realizować swój plan. Zamknięcie Centrum Chorób Zakaźnych to przecież dla nich ogromne zwycięstwo, no i do tego szykują coś związanego z okręgami wyborczymi. Jedno jest pewne: w końcu z nieskrywaną ciekawością będę czekał na kolejny odcinek BrainDead i mam nadzieję, że tak zostanie już do końca sezonu.
Źródło: Zdjęcie główne: CBS
Poznaj recenzenta
Mateusz TutkaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat