Brooklyn Nine-Nine w końcu musiał poruszyć kwestię związku Amy z Peraltą i tego, jaki ma on wpływ na ich relację zawodową. Do tej pory to oddzielano, ale tym razem pokuszono się o pokazanie ich pracujących razem nad sprawą. Wprawdzie każdy etap śledztwa rozgrywa się dość przewidywalnie i można domyślić się rychłej kłótni, jednak to szczególnie nie przeszkadza, bo z jednej strony było potrzebne do podbudowania tej relacji i podkreślenia jej wagi, a z drugiej dobrze się ich ogląda razem i jest zabawnie. To, co Brooklyn Nine-Nine robi dobrze, to rozłożenie akcentów na całą obsadę. Zawsze ktoś dostaje swoje 5 minut na wykazanie się, gdy inna postać będzie jedynie wspomagać gagami. Taki przypadek jest w 7. odcinku w związku z Rosą. Dobrze to działa, bo wykorzystano cały potencjał charakteru i temperamentu bohaterki. Z jednej strony pojawia się kilka dobrych gagów rozsądnie wykorzystując Terry'ego jako ogniwo zapalające, z drugiej wątek jednocześnie pozwala rozwinąć charakter. To właśnie jest dobre w tym serialu - twórcy wiedzą, jak rozwijać postacie, a niewiele seriali komediowych potrafi robić to dobrze. W 7. odcinku dobrze został wykorzystany Boyle, którego konflikt z Holtem okazuje się wątkiem ciekawym, acz w pewnym sensie trochę przesadzonym. Twórcy starają się ostatnio manipulować charakterem Holta, pokazując go trochę z innych perspektyw, ale bazowa osobowości nadal pozostaje, więc trudno uwierzyć, że pedantyczny bohater mógłby tak zaparkować. Jest parę dobrych gagów, Boyle w końcu ma coś ciekawego roboty, ale i tak poniżej oczekiwań. No url Ava to też historia ważna dla relacji grupy i rozwoju bohaterów. Znamy Peraltę jako trochę nieodpowiedzialnego i głupkowatego, więc ten odcinek jest tak naprawdę bardzo potrzebny, by nabrał trochę więcej wyrazistości. Zrobiono to fajnie, bo Peralta w roli opiekuna ciężarnej staje na głowie, podchodzi do tematu poważnie i na serio, ale zarazem nie traci nic ze swojej głupkowatości. Dobrze to przemyślano i fajnie wykonano - niektóre gagi bawią naprawdę mocno. Holt kradnie cały odcinek swoimi zachowaniem i celebrowaniem sztuki focha. Z jednej strony jego podejście do ciężarnej bawi, bo wiemy, że on nie zdaje sobie sprawy, jak do niej mówi; z drugiej jego obruszenie się po informacji od Peralty również wypada komicznie. Weźmy za przykład scenę, w której Holt mówi o ulubionej gumie i bardzo wymownie patrzy na Peraltę. Piękna sekwencja. Szkoda trochę gościnnego występu Nicka Offermana w roli byłego Holta - kompletnie niewykorzystany aktor. Odcinek 8. wygrywa praktycznie tylko wątkiem Holta i ciężarnej żony Terry'ego. Reszta jest miłym i sprawnie pokazanym dodatkiem uzupełniającym najjaśniejszy punkt (szczególnie Terry i Rosa w akcji, by tylko przywieźć go na czas). W zasadzie najsłabiej wygląda motyw z Amy i Boyle'em, bo nie porywa i jakoś szczególnie nie bawi. Można odnieść wrażenie, że jest wciśnięty trochę na siłę. Nie mogę narzekać na Brooklyn Nine-Nine. Oba odcinki zaserwowały to, co w tym serialu lubię - rozwój postaci, wyśmiewanie schematów i gagi z Holtem na świetnym poziomie. Oby tak dalej.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj