Główną bohaterką filmu jest Alice, która zdaje się bardzo lubić swoją dobrze płatną pracę. Jest nią występowanie przed kamerką internetową na specjalnym portalu, który w szerszej świadomości funkcjonują jako seks kamerki. Największym życiowym marzeniem protagonistki występującej pod pseudonimem artystycznym Lola staje się pierwsza dziesiątka w rankingu dziewczyn skąpo ubranych i prezentujących swoje wdzięki w internetowych show. Pechowo dla naszej bohaterki, na drodze do szczęścia stanie jej własny sobowtór. Na papierze wygląda to naprawdę ciekawie i koncept z pewnością ma duży potencjał nie tylko na interesującą historię, ale też jako istotny komentarz w kwestii tematu kamerek internetowych i ich użytkowników. Jest to przecież często tabuizowane i rzadko porusza się ten temat w kinie, a jeszcze rzadziej przyglądamy się temu z perspektywy "artystki", która performuje dla ukrytych pod nickami widzów ślących jej ogromne dotacje za choćby wypowiedzenie na głos ich fikcyjnego imienia. Problem jednak w tym, że nie udaje się z tego pomysłu wyciągnąć nic interesującego. Cam napotyka problemy w zasadzie od samego początku, kiedy poznajemy główną bohaterkę i jej motywacje. Trudno jest polubić kogoś, kto obsesyjnie dąży do najwyższego miejsca w rankingu kamerek internetowych i traktuje siebie jako rozpuszczoną gwiazdę. Nie jest to oczywiście stawiane jako wzór, ale też nie jest zbytnio piętnowane. Nie ma w tym względzie żadnego komentarza, a twórcy wręcz zmuszają nas do współczucia, kiedy kariera nie idzie po myśli naszej protagonistki. Twórcy w bardzo oszczędny sposób starają się komentować rzeczywistość, zupełnie nie skupiając się na licznych błędach logicznych. Główna bohaterka, choć dobrze zagrana przez Madeline Brewer, to bardzo trudny przypadek postaci, która swoją postawą zniechęca do zrozumienia problemu. Scenariusz determinuje bowiem jej dziwne decyzje i brak logiki w działaniach. Twórcy być może chcieli pokazać osobę zagubioną i bezradną wobec technologii, ale nie do końca odpowiednio wybrzmiewa to na ekranie. Cam niestety wygląda jak bardzo zły odcinek serialu Black Mirror, ale przeciągnięty do pełnego metrażu. Mimo znacznie dłuższego czasu ekranowego, nie radzi sobie zupełnie z narracją i wyjaśnianiem dość istotnych dla całości szczegółów. Są tutaj elementy charakterystyczne i wspólne dla klimatu popularnego serialu, ale przez to jeszcze bardziej całość przypomina kiepską parodię. Weźmy na ten przykład perspektywę prosto z interfejsu strony z kamerkami, gdzie możemy spoglądać na pojawiające się komentarze. Muszą one stanowić same o sobie, bo twórcy nie kwapią się, aby zrobić z nich użytek i wykorzystać je w innym celu niż podkręcanie napięcia. To sprawia, że Cam próbuje poprzez zagadkową fabułę skomentować współczesność, ale zamiast przerażenia i refleksji pozostaje jedynie śmiech i zażenowanie. Trzeba jednak oddać produkcji, że udaje się w pewnym momencie zbudować napięcie. Zrobiono to oczywiście za pomocą prostych trików, ale do pewnego momentu odczuwalne jest napięcie i zapominamy o kiepskiej pierwszej godzinie. Całość mogłaby mieć naprawdę zupełnie inny odbiór, gdyby nie fatalny finał. Końcowe sceny dostatecznie udowadniają, że wszystko było tutaj pretekstowe i niezbyt umiejętnie rozplanowane, a twórcom wyraźnie zabrakło pomysłu na zakończenie historii. Cam oczywiście stara się być komentarzem do powstających technologii, takich jak choćby FakeApp, gdzie można w dość prosty sposób zastąpić twarz inną. Możliwe też, że twórcy chcieli w stereotypowy sposób pokazać użytkowników portali z kamerkami internetowymi. Być może chcieli dodać coś od siebie w kwestii wiecznie spragnionych mężczyzn i tego, co są w stanie zrobić (albo raczej - ile zapłacić), aby kobieta po drugiej stronie monitora choćby na nich spojrzała. Problem tkwi jednak w całej konstrukcji filmu, gdzie reżyser nie był gotowy na przedstawienie tego tematu.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj