Początek midseason to dla każdego fana Castle trudny okres. Brak wsparcia w ramówce, w postaci „Tańca z Gwiazdami” sprawia, że dramat ABC traci widzów, wyraźnie przegrywając z konkurencyjnym Hawaii 5.0. Dlatego też ABC już od trzech sezonów realizuje pomysł, by właśnie w lutym wspomóc Castle, emitując dwa szczególne odcinki. Są one ze sobą połączone i przeważnie zawierają świetny scenariusz, który widz zapamiętuje na długo. Nie inaczej było w tym roku. Odcinki „Pandora” i „Linchpin” to kwintesencja tego, co w Castle najlepsze, bez względu na to, że fabuła pozbawiona jest jakiegokolwiek realizmu.
Spodziewałem się, że scenarzystom trudno będzie przebić „dwuczęściowiec” z zeszłego sezonu, kiedy to Castle i Beckett szukali bomby atomowej w Nowym Jorku. Tematyka niczym z serialu Castle obecna była również i teraz. Skupiono się na ścisłej współpracy z CIA i po raz pierwszy (!) w historii serialu scenarzyści sięgnęli w bardzo dogłębny sposób do przeszłości Ricka Castle’a. I nie chodzi tutaj tylko o jego byłą dziewczynę - Sophię Conrad pracującą w CIA, ale tajemniczy wątek ojca Castle’a. Nie ma w tym przypadku, był to celowy ruch scenarzystów i jestem pewny, że w kolejnych odcinkach dowiemy się więcej. Cieszy uruchomienie dodatkowej ścieżki fabularnej, bo wątek matki Kate zaczynał już trochę nudzić i po cichu mam nadzieję na jego finał wraz z ostatnim odcinkiem czwartego sezonu „Castle”.
[image-browser playlist="604967" suggest=""]
© ABC Television Network
Przy epizodzie składającym się z dwóch części, twórcy Castle zatrudniają dodatkowego aktora, który odgrywa w fabule odcinka szczególną rolę. W poprzednich sezonach była to Dana Delany, a także Adrian Pasdar. W tej serii wybór padł na byłą gwiazdkę The L Word - Jennifer Beals, która perfekcyjnie wcieliła się w postać szefowej CIA.
Po klasycznym „To Be Continued” w poprzednim odcinku, w „Linchpin” szybkie przypomnienie wydarzeń z zeszłego tygodnia przerodziło się w prawdziwą akcję, czyli walkę głównych bohaterów o przetrwanie w tonącym samochodzie. A później było jeszcze ciekawiej. Wrócił Thomas Gage, który nagle stał się mniej „zły”, niż wszystko na to wskazywało. Bohaterowie odnaleźli też tajemniczy pokój, w którym to mozaika niczym z FlashForward obrazowała upadek Stanów Zjednoczonych i nadejście III Wojny Światowej. Wyjaśnienie motywów, jakie mają doprowadzić do „upadku pierwszej kostki domina” nie podchodzi nawet pod fikcję, ale bardziej pod science fiction. Na szczęście nie to ale w Castle jest najważniejsze.
[image-browser playlist="604968" suggest=""]
© ABC Television Network
Być może ktoś stwierdzi, że wszechobecna głupota i histeria związana ze świadomością, że Stany Zjednoczone w jednej chwili przestaną być największym mocarstwem na świecie przeszkadza w oglądaniu proceduralnego dramatu detektywistycznego. Nic bardziej mylnego. Dla każdego fana serialu możliwość oglądania jak Castle i Kate ratują świat jest na tyle ciekawe, a jednocześnie zabawne, że w żadnym wypadku nie żałują czasu spędzonego przed telewizorem.
Ocena: 9/10