Sprawa odcinka skupia się tym razem na Wujingu, którego zadaniem jest odnajdywanie osób szpiegujących chińskie władze dla CIA i innych agencji oraz ich likwidacja. Tak się składa, że wcześniej współpracował z Raymondem i teraz ponownie potrzebuje jego pomocy. Ray natomiast ma swój własny, coraz bardziej intrygujący plan i decyduje się zabrać na misję Elizabeth. Sama sprawa prezentuje się nieźle - nie brak w paru momentach emocji i delikatnego napięcia. Błyszczy tutaj James Spader, który świetnie bawi się w roli Raymonda, przyciągając nas charyzmą i tajemnicą. Nie do końca przypada mi do gustu sytuacja na budowie, gdzie dwójka agentów rusza na ratunek zagrożonemu Chińczykowi. Po pierwsze - dlaczego pojechali tam we dwójkę? Są świadomi, że Wujing wyślę tam grupę zakapiorów i mieli czas wziąć ze sobą przynajmniej kilka osób. Rezultatem jest trochę wymuszona i nie do końca dobrze nakręcona scena walki. Brak tutaj emocji, napięcia i przynajmniej przyzwoitej pracy kamery. Efekt jest co najwyżej przeciętny, w czym duża wina aktora grającego agenta FBI. Nie radzi sobie w tych scenach.
Trzeci odcinek sygnalizuje nam, że forma proceduralowa jest jedynie środkiem do większego celu. Każda kolejna misja zbliża Reddingtona do realizacji jakiegoś tajemniczego i coraz bardziej intrygującego planu. Cała ta jego gadka o pomocy w złapaniu groźnych przestępców to zasłona dymna, mająca ukryć jego prawdziwe motywy. Co za tajemnicze liczby dostał od Wujinga? Do tego dochodzi jego relacja z Elizabeth. Po ich rozmowie w aucie coraz bardziej przekonuję się do jedynej słusznej tezy - on jest jej ojcem. Czy może jednak uda się twórcom nas zaskoczyć?
[video-browser playlist="634632" suggest=""]
Sama Elizabeth zaczyna węszyć w sprawie jej lubego. Przepełnia ją dylemat moralny, przez który nie wie, co ma tak naprawdę zrobić. Pierwszym krokiem okazuje się sprawdzenie broni. I tutaj robi się ciekawie, gdy odkrywamy nowe informacje. Wiadomo jedno - jej mąż jest kimś, kto odegrał bardzo dużą rolę w jakimś większym spisku. Tylko jaki ma to związek z Reddingtonem? I po której stronie stoi wybranek Elizabeth? Teraz, gdy zwierzchnicy pani Keen są świadomi jej działań, kolejne odcinki szybko powinny przynieść nam pierwsze odpowiedzi na pytania.
Czarna lista daje nam trochę ograny koncept w niezwykle strawnej formie. Momentami podczas seansu czułem się jak w trakcie pierwszego sezonu serialu Person of Interest, który miał dokładnie to samo "coś", co sprawiało, że oglądanie było czystą przyjemnością. Odczuwalny jest też potencjał na rozwój w coś naprawdę wyjątkowego.