Lżejszy ton, który tym razem dominował, wydaje się być receptą na udany odcinek. Niejednokrotnie mieliśmy okazję uśmiechnąć się szeroko w odpowiedzi na prezentowaną scenę. Szczególne słowa pochwały należą się za fragmenty z udziałem dr Grey. Denerwująca, marudna i samolubna - to słowa, którymi można określić jej postać w tym sezonie. Mimo to praktycznie każdy jej problem czy pretensję obrócono w coś interesującego i nawiązującego do bieżących wydarzeń. No, może poza ostatnią sceną, która była niepotrzebna i nijak się miała do treści prezentowanej przez kilka ostatnich tygodni. Tak naprawdę przeważająca część odcinka przedstawiała relacje między partnerami w związkach. Mieliśmy okazję przyjrzeć się coraz bardziej zaawansowanej znajomości Owena i Amelii, którzy po przeróżnych perturbacjach wydają się bardziej dojrzali, pewni swoich pragnień i wzajemnych oczekiwań. Bardzo cieszy sposób, w jaki do tego doszło. Nie było kolejnych dramatów i histerii - po prostu dwoje dorosłych ludzi, którzy chcą być razem, w końcu szczerze porozmawiało. Niby nic, a jedna miało duże znaczenie. No url Szczerej rozmowy brakuje między Mirandą i Benem. Każda interakcja między tymi bohaterami jest naprawdę ciekawa, a wymiana zdań błyskotliwa, ale widząc ogromne uczucie, którym się darzą, aż chce się krzyknąć, żeby przestali się na siebie boczyć. To samo tyczy się Alexa i Jo. Zupełnie niezrozumiałe podejście kobiety do ich związku jest męczące, a biorąc pod uwagę sympatię, jaką wzbudza Justin Chambers i jego postać wśród widzów, można się spodziewać albo wymuszonego happy endu, albo złamanego serca. Innego wyjścia raczej nie przewiduję. Dużym plusem były za to sceny między Callie a Arizoną. W końcu widzieliśmy emocje, które były adekwatne do sytuacji, w której się znalazły. Grana przez Jessicę Capsshaw bohaterka jest coraz bardziej charakterna, co bardzo dobrze rokuje na kolejny sezon. Przypadki medyczne, którymi zajmowali się lekarze, też oglądało się całkiem dobrze. Wprawdzie historia chłopców uczących się jazdy samochodem stała się jedynie zapychaczem, ale za to Kyle, jego zmagania z chorobą i uczuciem do dr Edwards były niezwykle wciągające i poruszające. Wszystko do siebie pasowało, a muzyka pojawiająca się w tle świetnie oddawała sens wydarzeń dziejących się na ekranie. Tym bardziej szkoda sposobu, w jaki zakończył się ten wątek. Myślę, że postać grana przez Wilmera Valderrama byłaby ciekawym nabytkiem i wniosła nową jakość do serialu. Przedostatni odcinek dwunastego sezonu Grey's Anatomy serwuje widzom solidną dawkę rozrywki. Są momenty zabawne, są i wzruszające. Niewielkie niedociągnięcia są przyćmiewane przez główne wątki i sporą dawkę humoru, co działa zdecydowanie na korzyść tego odcinka. Pozycja zdecydowanie godna polecenia na popołudniowy seans, szczególnie w oczekiwaniu na nadchodzący finał.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj