Po poprzednim, wyjątkowo mocnym i intensywnym odcinku serial Chirurdzy nieco spuszcza z tonu. Nie można narzekać na nudę, ale odnoszę wrażenie, że dzieje się tam zarówno wszystko i nic. To, co zdecydowanie wysuwa się na pierwszy plan to pacjenci, których historie ponownie zadowalają gusta widzów. Zwłaszcza chłopiec z autyzmem, który wymaga specjalnego podejścia zarówno od lekarzy, jak i całego personelu medycznego. Biorąc pod uwagę, że w to właśnie w kwietniu jest światowy dzień autyzmu, serial jak zwykle wpisuje się w społeczne trendy. Tym samym dodaje też swoje trzy grosze do całej dyskusji na ten temat i przybliża problem autyzmu szerszej widowni. Żeby nie było zbyt łatwo pojawia się dodatkowa komplikacja w postaci wyjątkowo rzadkiej grupy krwi dziecka, których nosicieli można liczyć w dziesiątkach na całym świecie. Póki co wątek w dalszym ciągu pozostaje otwarty i jeśli zagości w serialu na dłużej to nie miałabym nic przeciwko temu. Zazwyczaj dobrze się sprawdzają kilkuodcinkowe historie pacjentów, więc zapewne nie inaczej będzie i tym razem. Historia drugiego pacjenta jest zdecydowanie bardziej rozbudowana i angażuje kilku serialowych bohaterów. Chodzi tutaj o weterana wojennego, który w końcu doczeka się przeszczepu. Serial nie byłby sobą, gdyby chodziło o “banalny” organ. Ponieważ mówimy tutaj o Chirurgach, to przeszczepionym organem jest penis, z którego najbardziej cieszy się dr Catherine Avery. To ona będzie przeprowadzać tę skomplikowaną operację. Tym bardziej, że to właśnie ten zabieg “podarował” jej w prezencie syn. Doceniam tutaj charakterystyczną dla serialu nonszalancję prezentu, która wzbudza najzwyczajniej w świecie śmiech. Co więcej, to właśnie za sprawą tego pacjenta w szpitalu zjawia się Megan Hunt. Powrót tej postaci, nawet chwilowy, wnosi zupełnie inną energię, zwłaszcza do relacji dr. Hunta z dr Altman. Śmiało można powiedzieć, że jedne z najlepszych scen odcinka towarzyszą właśnie tej trójki. Poza lekką warstwą humorystyczną, wyciągają na wierzch problem, którego spodziewaliśmy się od dawna. Dr Owen Hunt w dalszym ciągu nie radzi sobie ze swoimi wojennymi przeżyciami i dopiero wizyta siostry uzmysławia mu, że potrzebuje terapii. Pomysł jak najbardziej interesujący, budowany od tygodni, jeśli nie miesięcy, w bardzo subtelny sposób. Pozostaje tylko czekać, jak dr Hunt uporządkuje swoje życie osobiste, zwłaszcza że od poprzedniego sezonu zagmatwał je pierwszorzędnie. Skoro o pokręconych kolejach losu mowa, to dużo czasu poświęcono na wątek dr Jo Karev, która w dalszym ciągu nie może dojść do siebie po wizycie u matki. Świadomość, że jest dzieckiem zrodzonym w wyniku gwałtu, uderzyła ją tak mocno, że od tygodnia posiada stany depresyjne. Aktorka wcielająca się w postać Jo, Camilla Luddington, zawsze dobrze sobie radzi w scenach płaczu, dlatego i tym razem jej załamanie jej bohaterki wygląda wiarygodnie. Podoba mi się też reakcja dr. Lincolna, który jako przyjaciel ma dość specyficzne metody interwencji. Dobrze to ze sobą współgra i pasuje zarówno do charakteru ich postaci, jak i całej sytuacji. Nawet jeśli reakcje Jo wydają się być przesadzone, to w dalszym ciągu nie przeszkadza to w zrozumieniu jej potrzeb i emocji. Jedyne, do czego można by było się przyczepić, to fakt, że dr Karev po raz kolejny musi zmierzyć się z chorobą lub psychicznym załamaniem się kogoś bliskiego. Podobnie było z Izzie, nie inaczej z jego matką. O ile sam wątek Jo jest okej, tak w zestawieniu z jej mężem wydaje się być małą powtórką z poprzednich sezonów. Na koniec warto jeszcze wspomnieć o dr. DeLuca i dr. Webberze, którym przypada w udziale część komediowa w tym odcinku. Jak się okazuje, Richard postanawia dać młodszemu koledze szansę na samodzielną operację. Dr DeLuca traktuje to jednak bardziej jako wywiad dotyczący jego planów wobec dr Grey, niż samodzielny, medyczny zabieg. Dostajemy tutaj całą serię nieporozumień, nadinterpretacji intencji, a także odrobinę chirurgicznej akcji na sali operacyjnej. Ponownie też dr Webber zostaje postawiony w roli patriarchy, który nie tyle jest świetnym chirurgiem samym w sobie, co mentorem i ojcem. Zaczyna brakować mi po prostu innej perspektywy tej postaci, bo jak nigdzie indziej, to na przykładzie dr Webbera widać, jak bardzo wiek wpływać na interpretację bohatera. Ogólnie Chirurdzy radzą sobie całkiem nieźle, choć daje się wyczuć, że serial powoli zbliża się do końca kolejnego sezonu. Mam wrażenie, że Chirurdzy są w etapie tzw. ciszy przed burzą. Póki co mamy spokojniejsze wydarzenia, które zapewne doprowadzą do komplikacji podczas finału.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj