Wszyscy fani Meredith i Dereka mogą ocierać łzy ze wzruszenia. Najbardziej kultowa para Chirurgów znów jest razem, choć nie jest to spotkanie, jakie widzowie zapewne sobie wyobrażali. Sam powrót McDreamy'ego pewnie wielu cieszy, jednak oglądanie ich raz po raz machających i biegnących do siebie, każe się zastanowić, co będzie dalej (choć sam upadek Mer rozbawił mocno). O wiele więcej dał według mnie następny odcinek, gdy pojawia się George. W tym momencie doktor Grey mogła zamknąć kilka spraw między nią a dawnym przyjacielem. Nie do końca rozumiem zaś sens pojawienia się na plaży Richarda. Czym w końcu jest to miejsce? Snem? Mimo wszystko mam nadzieję, że tak, bo nie wiem, czy jakiekolwiek „nadprzyrodzone” możliwości znów nie przybliżyłyby Chirurgów do telenoweli. W świecie rzeczywistym mamy za to o wiele więcej problemów. Tym razem w tle całej historii jest COVID. Z jednej strony możemy obserwować ciekawy przypadek ciąży pacjentki, z którą mamy się zżyć i przeżywać jej emocje. Rodzicielka „dziecka z wątroby” jest typową bohaterką Chirurgów – sympatyczną, roztrzepaną, z dobrym sercem. Lubi się ją, ale aż strach się bać, co szykują dla niej scenarzyści. Jej wątek również daje trochę wytchnienia od covidowej fabuły, jednocześnie – zabiera cały dramatyzm naszych lekarzy. Tak jak na przykład Maggie, która rozpacza po śmierci pacjentów spowodowanej przez pandemię. Jest to przykre, ale widz tego nie czuje – nie poznał przecież żadnego z nich. Jednak młodszą siostrę Grey czekał całkiem ciekawy wątek, a co najmniej interesująca sytuacja. W końcu trochę lepiej poznaliśmy jej nowego chłopaka, Winstona. Mogliśmy też zobaczyć jego rodziców, a zwłaszcza znienawidzonego ojca. Jestem ciekawa, czy zostanie to jakoś pociągnięte dalej. W tym samym czasie następna z mniej lub bardziej przyszywanych sióstr Grey, Amelia, zauważa pierwszą większą różnicę między sobą a Linkiem. Kobieta, przygnieciona sytuacją na świecie i bojąca się o Meredith, nie daje sobie rady z optymistycznym ćwierkaniem Linka. Zastanawiam się, jak rozwinie się w tym sezonie relacja tej dwójki. Choć może będą  tą wybraną parą, która przeżyje sezon w miarę spokojnie. Na razie trudno cokolwiek stwierdzić.  Na pewno spokojnie nie będzie pomiędzy Owenem, Teddy i Koriacikiem. Pomysł romansu Teddy bardzo mi się spodobał. W końcu zrobiła coś więcej, a nie tylko płakała i zastanawiała się, czy Owen ją kocha wystarczająco mocno – tak, mam wrażenie, że znowu robią z tej bohaterki mimozę, która nie potrafi się zdecydować. Teddy zaczyna rywalizować z Owenem o miano najbardziej irytującej postaci. I w ten sposób najbardziej znienawidzona w Chirurgach osoba, czyli Tom, okazuje się najzdrowszą w tym trójkącie. Co też nie oznacza, że życie Toma staje się takie łatwe i bezproblemowe. Po wcześniejszym załamaniu Koriacik miał przyjemność uczyć nowych studentów, co również nie wyszło mu za dobrze. Na domiar złego zachorował na COVID. Mam nadzieję, że w końcu scenarzyści przestaną się pastwić nad Tomem. Może nie jest najsympatyczniejszą postacią, jednak jest najciekawszym i najzabawniejszym bohaterem, chyba od odejścia Christiny. Poza tym dobrze wrócić do korzeni serialu, gdy nikt z nich nie miał krystalicznego charakteru.  Trzeci i czwarty odcinek Chirurgów wprowadziły niewiele nowego do tego sezonu. Oby następne epizody rzuciły trochę lepsze światło na fabułę. Póki co mam wrażenie, iż serial Shondy Rhimes nie do końca wykorzystuje swoją szansę.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj