Bohaterami Cichej ziemi są Anna (Agnieszka Zulewska) i Adam (Dobromir Dymecki), małżeństwo z Polski przyjeżdżające do Włoch na wakacje. Na miejscu okazuje się, że willa ma swoje mankamenty i usterki, które muszą zostać naprawione, a to prowadzi do splotu niepożądanych wydarzeń. Punkt wyjściowy jest zatem co najmniej interesujący, bo oglądamy liczne zwroty akcji i sytuację tragiczną, której można było uniknąć. Jak jednak starają się wmówić sobie bohaterowie – nic się nie stało, to nie ich wina. Agnieszka Woszczyńska w swoim debiucie koncentruje się na zachowaniach uprzywilejowanych osób, podrzucając nam jasne wskazówki dotyczące kondycji współczesnego mieszczaństwa. Wysmakowane gusta i tendencja do łączenia się na podstawie aryjskiej urody miało nawet szansę na wpisanie się w interesującą satyrę, jednak mimo silnych podstaw do bycia błyskotliwą komedią o społecznym zacięciu Cicha ziemia jawi się jako filmowy produkt nie mający wiele do zaoferowania.
materiały prasowe
Dobromir Dymecki i Agnieszka Żulewska wcielają się w parę, która stara się cieszyć wakacjami mimo trudnej sytuacji. Moralna złożoność nie zdaje jednak egzaminu, podobnie jak wszystkie inne wątki poboczne na czele z uchodźczym i geopolitycznym. Film reżyserki sprawia wrażenie, jakby oprócz ciekawego punktu wyjściowego napędzającego fabułę, zapomniano o całej reszcie. Cicha ziemia jest sztucznie kreowana na kino artystyczne, ale w ostatecznym rozrachunku dostajemy raczej wyrób artystycznopodobny. Widoczne jest to w niezdecydowaniu, jeśli chodzi o operowanie lirycznym aspektem całości, bo jeszcze na początku przebąkuje humor i samoświadomość, ale nie ma ostatecznie mocnego nacisku na żadną z konwencji. Oniryczne sekwencje wywołują niezamierzoną śmieszność, natomiast problematyczne jest też odwoływanie się do tytułowej ciszy, bo słabe tempo dałoby się wybaczyć w sytuacji, gdy narracja przeplatana jest momentami dużego napięcia. Poza tematyczną powierzchnię nie wynurza się jednak nic o znaczącej treści. Jeszcze na początku nadzieję dają liczne przesłuchania bohaterów przez włoską policję, co wpływa na dynamikę między parą bohaterów. Wszystko jednak z czasem ulatuje, a problemy uwypukla teatralna gra aktorów i pozbawione pazura dialogi. Cicha ziemia zalicza fiasko na niemal każdej płaszczyźnie, próbując dotknąć nowohoryzontowej stylistyki i sprawiając wrażenie kina zaangażowanego. Odpowiedniego efektu nie udało się wywołać nawet pomimo świetnej pracy Bartosza Świniarskiego, operatora wykorzystującego włoskie tło skąpane w promieniach słonecznych za dnia i wzburzonego morza pod osłoną nocy. Cicha ziemia ma ambicje powiedzenia czegoś więcej, ale w ostatecznym rozrachunku rozczarowuje. Bardzo często ekranowy czas marnowany jest przeciągniętymi ujęciami na milczących w swoim towarzystwie bohaterów. Pod fasadą artyzmu i zaangażowania nie kryje się nic, co mogłoby wpłynąć w sposób szczególny na widza. Szkoda tym większa, że jest potencjał w tak pomyślanym punkcie wyjściowym, ale film Woszczyńskiej nie wydaje się być tym szczególnie zainteresowany.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj