The Big Sick nie nazwałbym komedią romantyczną, a już na pewno nie taką w typowym rozumieniu tego gatunku. Jest to bardziej dramat komediowy, pomieszany z romansem, którego najsilniejszym atutem jest serce i autentyczność  historii. Wiedza o tym, że oparta jest ona na życiu Kumail Nanjiani (gra także główną rolę) to taka wisienka na torcie. Czuć, że dostajemy rzecz inteligentnie napisaną, w której nie ma fałszu, dramaturgicznego naciągania czy przesady. Umiar i równowaga w tej historii jest jej chlubą, bo to ona nadaje jej charakteru i sprawia, że dostajemy coś bardzo nietypowego, a zarazem działającego na to, co najważniejsze w kinie: emocje. Piękny przykład tego, że najlepsze historie pisze życie i to ten nieprzewidywalny los połączył parę bohaterów. Jest to opowieść, która bawi w sposób inteligentny. Nie ma tu poczucia humoru opartego na wulgaryzmach zamiast na interpunkcji. Czasem mamy tu żarty sytuacyjne, dobrze przemycone w niezręcznych i zabawnych dialogach, a czasem humor po prostu życiowy. Czuć to w życiu rodzinnym Kumaila, gdzie jego mama naciska, by żył zgodnie z pakistańską kulturą,  w nawiązaniach do terrorystów podczas rozmowy, czy choćby w skeczach bohatera, który jest stand-uperem. To buduje zabawną całość, celnie trafiającą w gusta odbiorcy, który oczekuje od humoru czegoś więcej, niż oferuje przeciętna amerykańska komedia. Jednak to część dramaturgiczna przeważa w tym filmie. To ona sprawia, że The Big Sick ma swój charakter, wyrazistość i potrafi trzymać w napięciu. Gdy obdarzona uczuciem przez głównego bohatera kobieta walczy o życie, film wychodzi z ram komedii i romansu, staje się pełnokrwistym życiowym dramatem, gdzie jest czas na śmiech i jest czas na łzy. Takim, który w wielu momentach potrafi poruszyć, powiedzieć coś mądrego i ważnego, a zarazem rozwinąć bohatera i pozwolić mu dojrzeć w sposób wiarygodny i autentyczny. Udaje się osiągnąć to z wyjątkowym wyczuciem, świetnymi, pełnymi serca kreacjami (Zoe Kazan, Holly Hunter, Ray Romano i Kumail Nanjiani zasługują na słowa uznania) i historią, która jest w stanie zaangażować od początku do końca.
The Big Sick nie jest prostą i lekką komedią romantyczną, jak wiele przedstawicieli gatunku. Jest to dobry, świetnie zagrany komediowy dramat, który potrafi równie dobrze rozbawić i wzruszyć. Taki, który stanowi rozrywkę ciut ambitniejszą, która pozostanie z nami na dłużej i da do myślenia.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj