Postacie ewoluujące w ślimaczym tempie. Niekończąca się geneza. Fabuła bez ikry. Błędy logiczne. Nieciekawe sceny akcji. Powyższe przywary pierwszego sezonu nie pozwalały cieszyć się opowieścią i dość mocno nadwyrężyły wizerunek klasycznych marvelowskich herosów. Na szczęście serial miał też kilka zalet. Ciekawa oprawa audiowizualna, interesujący aktorzy w rolach głównych  i nieco poważniejsze podejście do historii superbohaterskich to zalety, dzięki którym Cloak and Dagger wyróżniał się na tle innych produkcji tego typu. Przed drugim sezonem mieliśmy więc sprawę otwartą – opowieść mogła rozwinąć się zarówno we właściwy sposób, jak i pogrążyć w marazmie i przeciętności. Niestety na tym etapie serialu trudno stwierdzić, którą z dróg podążyli twórcy, rozpisując drugi sezon. Cztery pierwsze odcinki zawierają zarówno mielizny charakterystyczne dla wcześniejszej odsłony, jak i ciekawe pomysły, mające duży potencjał i mogące wywindować Cloak and Dagger na wyższy poziom. Mimo tego konsensusu widoczny jest progres w stosunku do pierwszego sezonu. Fabuła prezentuje się znacznie ciekawiej, a i postacie znajdują się na dużo bardziej interesującej drodze. Bieżąca odsłona jest po prostu lepsza od poprzedniej, co nie oznacza oczywiście, że wszystkie błędy zniknęły. Po dramatycznych wydarzeniach z poprzedniego sezonu główni bohaterowie są w zgoła innych miejscach, choć wciąż ze sobą sympatyzują. Tyrone jako zabójca policjanta jest poszukiwany i musi się ukrywać. Tandy natomiast wychodzi na prostą – wraz ze swoją matką uczęszcza na terapię, która ma pomóc odnaleźć im spokój po perturbacjach rodzinnych. Największą przemianę przechodzi detektyw Brigid O'Reilly, która pod wpływem toksyn Roxxon zyskała alter ego – swoją złą odpowiedniczkę, zaprowadzającą brutalnymi metodami porządek w mieście. Twórcy ponownie łapią kilka srok za ogon, próbując prowadzić równorzędnie parę ważnych wątków. Mamy więc dalszy rozwój postaci – Cloak i Dagger są przecież na początku swojej superbohaterskiej drogi. W pierwszych odcinkach obserwujemy ich niezdarne próby zaistnienia jako wojownicy walczący ze złem. Drugim istotnym motywem jest Mayhem, czyli doppelganger Brigid. To nowa jakość w serialu, który do tej pory stawiał na przyziemność. W nowym sezonie mamy też wątek kryminalny dotyczący znikających młodych dziewczyn oraz powracającego Connorsa, którego rola jak na razie nie jest czytelna. Dodatkowo na dalszym planie toczą się historie rodzinne i obyczajowe, mające na celu wzbogacenie postaci głównych bohaterów.
fot. Freeform
+11 więcej
Zdecydowanie najciekawiej prezentuje się wątek tajemniczych zniknięć w biednych dzielnicach Nowego Orleanu. W pierwszych odcinkach drugiego sezonu dostajemy jedynie zalążek historii, ale już teraz jest mrocznie, enigmatycznie i niepokojąco. Kobiety porywane są przez ambulansy, ale w jakim celu? Kto za tym stoi i co zamierza? Wszystko toczy się tutaj wedle kryminalnych standardów. Najpierw mamy tajemniczą zbrodnię, a potem śledztwo ujawniające coraz więcej informacji o motywach i celach przestępców. Wątek jest dość interesujący i dobrze rokuje. Oby rozwiązanie zagadki było satysfakcjonujące. Problematyczna za to jest historia O’Reilly. Jak na razie mamy bowiem zabawę w kotka i myszkę oraz dość czytelne motywacje poszczególnych stron. Obie wersje Bridgid wydają się mieć te same cele, ale zgoła inne metody. Zła policjantka zwalcza dobrą i próbuje przeciągnąć na swoją stronę Tandy. Ta dobra ugania się za swoim sobowtórem, żeby powstrzymać go od siania chaosu. Cloak i Dagger znajdują się w epicentrum tego zamieszania i za bardzo nie mają wpływu na kolejne wydarzenia. Niestety zbyt mało tu oryginalności i pomysłowości, aby wątek Mayhem pozytywnie zaskoczył. Jak na razie wydaje się on zbędny, choć może jeszcze się rozwinąć w interesujący sposób. W kwestii ewolucji postaci również jest „średnio na jeża”. Tyrone rozwija się w ciekawy sposób, zarówno jeśli chodzi o moce, jak i osobowość. Tandy natomiast stoi w miejscu i z każdym odcinkiem traci koloryt. Świecące sztylety nie robią już wrażenia, a jej pozostałe umiejętności są przecież niczym w porównaniu do czarnej dziury, którą dysponuje Tyrone. Nie chodzi tutaj o potęgę danej postaci, a o potencjał fabularny. Moce Cloaka są po prostu ciekawsze i pozwalają w bardziej kreatywny sposób podejść do tego bohatera. Również charakterologicznie Tyrone prezentuje się znacznie lepiej niż jego partnerka. Dagger jest protagonistką jakich wiele, a milczący Tyrone ze swoim ponurym spojrzeniem dysponuje osobowością dużo mniej oczywistą. Sęk w tym, że oboje w podobny sposób pisani byli w pierwszym sezonie. Nie chodzi oczywiście, żeby zmieniać im charaktery, ale warto skonfrontować bohaterów ze zdarzeniami, które odkryją coś nowego w ich postawach życiowych. Drugi sezon Cloak and Dagger ma ciekawszą opowieść niż pierwszy, co jest zbawienne dla formuły tego serialu. W połączeniu ze świetną oprawą audiowizualną i wciąż intrygującym Nowym Orleanem daje to oczekiwany efekt. Serial ogląda się bez uczucia znużenia. Nie ma tutaj fajerwerków fabularnych, ale pewne zmiany zadziałały na korzyść produkcji. Zobaczymy, jak dalej potoczy się opowieść. My z pewnością będziemy oglądać.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj