Marka Creepshow zaczęła swój żywot w 1982 roku, kiedy to światło dzienne ujrzał film pod tym właśnie tytułem. Produkcja, za którą odpowiedzialne były takie tuzy horroru jak George Romero i Stephen King, składała się z pięciu niepowiązanych ze sobą historii grozy o zabarwieniu humorystycznym. Film stanowiący godną konkurencję kultowych Opowieści z krypty nie aspirował do kina klasy „A”, ale znalazł wśród miłośników popkultury swoich fanów. Na podstawie obrazu został wydany komiks, a w 2019 roku światło dzienne ujrzał pierwszy sezon serialu. Produkcja odcinkowa nawiązywała poziomem artystycznym do pierwowzoru. Horror stanowił płaszczyznę do zabawy formą i treścią, ale poszczególne odcinki nie zawsze artystycznie trafiały w dziesiątkę. Teraz produkcja powraca z drugą odsłoną i jest dużo lepiej. Creepshow w wielu miejscach nawiązuje do klasyki kina grozy, a niektóre odsłony przynoszą naprawdę oryginalne pomysły. Oczywiście Creepshow wciąż jest zbiorem krótkich opowiastek z dreszczykiem. W serialu nie ma wysublimowanych i skomplikowanych treści o podłożu psychologicznym czy filozoficznym. Ważne jednak, że w odróżnieniu od pierwszego sezonu poziom całości jest stosunkowo równy. Wcześniej wyjątkowe mielizny towarzyszyły ewidentnym perełkom. Teraz takiego rozstrzału nie ma, co stanowi zaletę serialu. Greg Nicotero, jeden z showrunnerów cyklu, wyciągnął wnioski z wcześniejszych błędów i skierował format na właściwsze tory. Dzięki temu Creepshow nie jest już tylko zbiorem strasznych opowieści pomagających „odmóżdżyć się” po ciężkim dniu. Serial ma w sobie pierwiastek nostalgiczny, który z pewnością nie ujdzie uwadze miłośnikom klasycznego kina grozy. Greg Nicotero jest specjalistą od efektów specjalnych i charakteryzacji. Karierę rozpoczynał u samego George’a Romero w Dniu żywych trupów. Później pracował między innymi przy serialu The Walking Dead oraz przy wielu topowych kinowych blockbusterach (Legion samobójców, Nienawistna ósemka). Creepshow jest dla niego autorskim projektem, w którym powraca do lat młodzieńczych fascynacji i tego, co zainspirowało go, żeby zostać twórcą filmowym. Autor wkłada w reżyserowane przez siebie odcinki serce i czuć to praktycznie na każdym kroku. Rozpoczynający sezon epizod to hołd dla klasycznych obrazów Universalu o wampirach, mumiach i podwodnych monstrach. Prawdziwą perełką jest natomiast finałowa odsłona o koncepcie fabularnym, którego nie powstydziliby się najważniejsi hollywoodzcy artyści. Wystarczy wspomnieć, że występują tam Christopher Lee i Peter Cushing - to po prostu trzeba zobaczyć. Dodatkowo serial w wielu miejscach w sposób jawny i czytelny nawiązuje do twórczości H.P. Lovecrafta. Co prawda nie koncentruje się na unikatowym klimacie książek, a na makabrze i potwornościach, ale dobre i to. Jak wiemy, sztuka samotnika z Providence nie jest dopieszczona w popkulturze i każdy akcent z nią związany powinniśmy przyjmować z całym dobrodziejstwem inwentarza.
fot. Curtis Baker/Shudder/AMC
+14 więcej
Podobnie jak w pierwszym sezonie twórcom udało się zebrać całkiem ciekawą obsadę. Nie ma oczywiście pierwszoligowych gwiazdorów, ale fani filmów i seriali z pewnością odnajdą kilka znajomych twarzy. W poszczególnych odcinkach zobaczymy aktorów takich jak: Kevin Dillon (Ekipa), Ali Larter (Herosi), Josh McDermitt (The Walking Dead), Keith David (Requiem dla snu), Ryan Kwanten (Czysta krew) czy Justin Long (Tusk). Co ciekawe, w serialu miał wystąpić również Marilyn Manson. Nakręcony odcinek z jego udziałem nie trafił jednak do emisji ze względu na oskarżenie muzyka o przemoc fizyczną i psychiczną względem partnerek. Serial poszedł więc drogą produkcji Amerykańscy Bogowie, skąd również wycięto Mansona. Twórcy Creepshow przyznali jednak, że w świetle wystosowanych oskarżeń, nie mieli wątpliwości, jak należy w danej sytuacji postąpić. Wynikiem tego, drugi sezon serialu został uszczuplony o jedną odsłonę. Pierwsza seria Creepshow rozpoczęła się od odcinka autorstwa Stephena Kinga, a skończyła epizodem napisanym przez jego syna, Joego Hilla, który również całkiem nieźle sobie radzi w konwencji grozy. Dało się odczuć, że serial goni za estetyką wypracowaną przez autora Lśnienia, ale nie zawsze udaje mu się wyłuskać to, co najistotniejsze. Tym razem nie odnosimy takiego wrażenia. Creepshow to oczywiście nadal niezobowiązująca rozrywka, ale widać, że inspiracje płyną z innych miejsc. Od H.P. Lovecrafta, przez klasykę kina, aż po śmieszno-straszną makabrę George’a Romero. Czuć, że twórcy włożyli w projekt serce, a dzięki nostalgicznym elementom, całość nabrała autorskiego charakteru. To dobry prognostyk przed zapowiedzianym już trzecim sezonem produkcji.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj