Prawda jest taka, że w odcinku "Starzy znajomi" nic się nie dzieje. Nie ma w nim ani jednej porządnie rozpisanej sceny, która wzbudzałaby jakieś napięcie i emocje. Wszystko traktowane jest powierzchownie; ledwie muśnięty temat za chwilę zostaje zastąpiony przez inny i trudno cieszyć się oglądaniem, gdy nie można nadążyć za zmieniającymi się obrazami, które i tak nie wnoszą do całości niczego ciekawego. Skakanie po wątkach daje wyjątkowo nieudolny efekt końcowy.

Władek i Michał nadal bawią się w partyzantkę, ale to ich chodzenie po lesie do odcinka nie wnosi niczego interesującego. Nawet nocna zasadzka nie wzbudziła emocji, bo chyba nikt nie poczuł się zaskoczony. Z kolei swoje ściśle tajne plany bracia Konarscy nadal omawiają w zaludnionych barach i może mi ktoś przypomni, ile razy już odbijano Rudą? Twórcy serialu powielają pomysły z poprzednich sezonów, nic więc dziwnego, że oglądanie Czasu honoru zaczyna być najzwyczajniej w świecie nudne.

Zdaje się też, że postać Leny w szóstym sezonie będzie tylko dodatkiem. Wielka szkoda, bo młoda, wojenna wdowa, która dopiero co straciła męża, mogłaby reprezentować sobą jakiś szerszy obraz, który można by odnieść do prawdziwej powojennej rzeczywistości. Tak się jednak nie stanie, jeśli postać Lenki będzie wykorzystywana tylko do tego, by odgrzebywać rany przeszłości. Najwidoczniej na ten motyw zostanie poświęcony cały sezon, bo przecież przeszłość dopadła też Wandę, Bronka i czyha na Woźniaka czy Rainera.

[video-browser playlist="635225" suggest=""]

U Wandy i Bronka dzieje się szczególnie źle i w idealnej parze w końcu pojawiły się tarcia. Sam motyw jest nudny i ograny, ale nie miałabym nic przeciwko temu, żeby ich związek się rozpadł. Razem są wręcz nie do zniesienia. Nic interesującego nie dzieje się u Otto i Marii czy matki Wandy, którzy stali się typowymi zapychaczami. Żadnej ciekawości nie wzbudzają też serialowi antagoniści. Ada Lewińska jedynie ładnie wygląda, a jej podwładny i jednocześnie kochanek jest tak bezbarwny, że trudno mi nawet przypomnieć sobie jego imię.

Jedynym wątkiem, który zaciekawia choć odrobinę, jest współpraca Celiny i Rainera. Nie ma się zresztą co temu dziwić, bo Rainer od początku był jedną z najlepszych postaci w całym serialu obok Halbego, Rappkego czy Tadeusza. Gdzie się podziała umiejętność scenarzystów do budowania tak charyzmatycznych postaci jak tamte? Do tej pory mam ciarki na plecach słysząc akordeon, a nie jestem w stanie przypomnieć sobie, jak nazywał się zakochany w Lenie Rosjanin, który koniec końców pozbawił życia Janka, mimo że działo się to w poprzednim sezonie! Doskonale więc widać, jak wygląda kondycja serialu. Niestety spada ona na łeb na szyję.

Podsumowując - jeśli twórcy Czasu honoru nie pójdą po rozum do głowy, dostaniemy najsłabszy sezon serialu, a wyczynem będzie przebić naprawdę marną serię czwartą. To dopiero trzeci odcinek, więc jest jeszcze czas, by coś zmienić. Miejmy nadzieję, że iskierka nadziei pojawi się już w epizodzie następnym, bo jak na razie mogę powiedzieć tylko jedno - dawno już się tak nie wynudziłam. 

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj