Główną wadą „The Blacklist” w poprzednim sezonie była niespójność i nierówność fabularna. Scenarzyści mieszali wątki i wyglądało na to, że długo zastanawiali się, czy powinni zostać przy sprawach rozwiązywanych przez FBI, czy całkowicie oddać się problemom Liz i Reda. W ostatnim odcinku w końcu poznaliśmy cel i dalszą drogę twórców, ale jest szansa, że będzie lepiej. „The Blacklist” na początku trzeciego sezonu zrywa z bylejakością - to nadal wciągający i interesujący serial. W pierwszym odcinku, „The Troll Farmer”, scenarzyści nie rozdrabniają się już na dwa wątki. Tym razem po prostu wpletli kolejną osobę z czarnej listy do tego, co robią Liz i Red. Bezpośrednio. Ano właśnie – nasi główni bohaterowie uciekają przed FBI i to właśnie wtedy pomaga im tytułowy Hodowca Trolli. Jest to po prostu grupa bardzo uzdolnionych ludzi, którzy wykorzystują Sieć do zmylenia ludzi. Najpierw rozsiewają mnóstwo plotek na temat różnych wydarzeń, potem dorzucają kolejne i kolejne. Efekt jest taki, że służby obserwujące Internet dostają mnóstwo informacji o ważnych i pozornie prawdziwych wydarzeniach. Wtedy, wykorzystując zamieszanie, grupa może przeprowadzić właściwe wydarzenie lub... kogoś ukryć. Tak właśnie jest z Redem i Liz, ale na ich nieszczęście szukający ich Ressler zna te sztuczki i odcina drogę Liz. Jest jeszcze drugi wątek – Dembe i tajemniczy Mr. Salomon, w którego rolę wcielił się Edi Gathegi (jak na razie pasuje idealnie). Ten drugi szantażuje przyjaciela Reda. Problemy Dembe są o tyle wciągające, że to bohater, który choć nie mówi dużo, to jest po prostu fajny i można go lubić za lojalność, szczerość oraz poświęcenie. [video-browser playlist="754002" suggest=""] W drugim odcinku pościg trwa i nabiera kolejnych rumieńców. Scenarzyści w końcu naprawdę dobrze zestawiają ze sobą wątki i wszystko zaczyna grać tak, jak powinno. A może po prostu ktoś zatrudnił Reddingtona do stworzenia planu na ten serial? Fulcrum, Dembe, prawnik z czarnej listy, cała akcja pościgowa, no i pojawienie się po raz kolejny Toma Keena – to wszystko buduje napięcie. Najpierw Liz trafia do rosyjskiej ambasady, ale okazuje się, że tajna organizacja ścigająca ją ma swoich ludzi na najwyższych szczeblach w Moskwie. Red miesza, mąci i jakimś trafem kończy z Liz w małej knajpce, gdzie bierze zakładników. I tu mamy wątek jak z naprawdę dobrych thrillerów z lat 90. Jest bohater z bronią, jest jeden odważny zakładnik i mnóstwo policji. No i spektakularna ucieczka. Mam jednak nadzieję, że ta gonitwa wreszcie się skończy, bo choć na razie wszystko to fajnie wygląda, na dłuższą metę może być męczące. W końcu nie jesteśmy w kinie – przydałby się jakiś twist w tym wszystkim w pewnym momencie. Co istotne, trzeci sezon "The Blacklist" pokazuje, że twórcy podkręcili tempo. Teraz to prawdziwy dramat z krwi i kości (momentami thriller). Od razu przyjemniej się to ogląda. No i znowu wróciła magia Jamesa Spadera oraz drobnych szczegółów (zmiana samochodu w pierwszym odcinku czy tajemne przejście w drugim), które dają takie drobne serialowe przyjemności.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj