Nowy tytuł z uniwersum Czarnego Młota to duże i zarazem pozytywne zaskoczenie. W tym spin-offie w zasadzie nie mamy żadnych istotnych bohaterów z głównej serii, ale tytułowa para nadrabia ten brak.
Wraz z niedawno wydanym tytułem – komiksem
Czarny Młot: Odrodzenie – uniwersum stworzone przez
Jeffa Lemire’a wkroczyło w nową fazę. Pierwszoplanową postacią jest tym razem Lucy, córka tytułowego, oryginalnego superbohatera. I to jej perypetie, z dwóch czasowych perspektyw, poznawaliśmy w przywołanym wyżej dziele. W
Odrodzeniu w jednym z zeszytów pojawił się również na dłuższą chwilę bohater niniejszego spin-offu, czyli Skulldigger. Co ciekawe, widzieliśmy go w komiksie z głównej serii – w akcji z 1996 roku i przez moment dwadzieścia lat później. Fabuła
Skulldiggera i Kostka dzieje się właśnie w 1996 roku, ale dostajemy również retrospekcje, które pokazują nam origin superbohatera. No właśnie, czy Skulldiggera rzeczywiście można nazwać superbohaterem? A może raczej nocnym obrońcą miasta, który nie waha się przekroczyć wszelkich granic, by zrobić porządek z przestępcami?
Już nazwa, pod którą funkcjonuje bohater, a także maska w kształcie czaszki i wyeksponowane na kostiumie części szkieletu nasuwają proste skojarzenie. Jeff Lemire znowu bawi się w recykling i tym razem wziął się za marvelowskiego Punishera. To czytelny trop, choć sama postać nie jest wcale tak oczywista. Przecież Punisher nie miał młodego pomocnika – jak Batman, który działa wspólnie z Robinem – a genezy Skulldiggera i Punishera diametralnie się od siebie różnią. I jeszcze na dokładkę mamy Kostka (świetna polska nazwa dla Skeleton Boya)! W prologu albumu chłopiec przeżywa koszmar, mający wiele wspólnego ze zdarzeniem, którego w dzieciństwie doświadczył Bruce Wayne, choć dalej wszystko toczy się innym torem i musi minąć nieco czasu, zanim okładkowa para zacznie wspólnie zwalczać przestępczość w Spiral City.
Przez te kilka lat publikacji tytułów ze świata Czarnego Młota poszczególne albumy zaczęły zbierać różnorakie opinie. Po początkowych zachwytach wypominano scenarzyście, że zaczął się rozmieniać na drobne i że całe uniwersum niepotrzebnie się rozrosło, a niektóre ze spin-offów są do niego wciskane na siłę. Jeff Lemire wydaje się nic sobie nie robić z tego rodzaju przytyków i dalej kreuje swoją wersję superbohaterskiego uniwersum, najwyraźniej doskonale się przy tym bawiąc. Już w
Odrodzeniu można było zauważyć, że zrobiło się mrocznie i dosadnie.
Skulldigger i Kostek również są utrzymani w takim, a może nawet jeszcze w cięższym klimacie. Dlatego też główny złoczyńca albumu, Grimjim, jest wyjątkowo bezwzględny, a młody Kostek przeżywa autentyczną traumę, wpływającą destrukcyjnie na psychikę. Na szczęście mamy też przeciwwagę dla tego mrocznego klimatu w postaci działań znanej z
Odrodzenia policjantki Reyes. Tylko czy jej walka o uratowanie duszy Kostka przyniesie jakikolwiek pozytywny rezultat?
Wygląda na to, że Lemire przerabia aktualnie popularną w drugiej połowie lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku tendencję, w której superbohaterskie światy stały się mroczne i szczególnie niebezpieczne, aby mogły wyrosnąć z nich arcydzieła w rodzaju
Strażników,
Powrotu Mrocznego Rycerza czy tytułu
Daredevil: Odrodzony. Kanadyjski scenarzysta w świecie
Czarnego Młota bawi się zatem nie tylko superbohaterskimi motywami i odniesieniami, ale też historyczno-chronologiczną tradycją obydwu największych komiksowym uniwersów. I w przypadku
Skulldiggera i Kostka wychodzi to nadzwyczaj dobrze. A w parze z innym twórcą – nawet lepiej.
O którego twórcę chodzi? O rysownika albumu,
Tonči Zonjica. W dodatkach z końca komiksu dowiadujemy się, że Lemire najpierw sam chciał narysować tę historię, ale nie mógł w nią w pełni wejść. Mamy nawet próbki plansz, które kojarzą się ze znanym nam dobrze stylem tradycyjnego Lemire’a. Tymczasem Zonjic zrobił coś nieprawdopodobnego – tchnął w tę mroczną historię graficzną lekkość, zaprojektował niezwykłe, wizualnie zapadające w pamięć kostiumy bohaterów i momentami wręcz eksperymentował z komiksową narracją. Dał nam dynamiczne, zaskakujące nietypowym układem bądź czarno-białą kolorystyką plansze i kadry. To dzięki jego staraniom
Skulldiggera i Kostka czyta się po prostu świetnie. Na pewno jest to górna półka historii z uniwersum Czarnego Młota. Pytanie, czy jeszcze zobaczymy w akcji tych bohaterów? Mam nadzieję, że tak!
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h