Nic bardziej błędnego. Po pierwsze Brakebills nie jest baśniowym Hogwartem, a szkołą wyższą pełną barwnych, mniej lub bardziej nieszczęśliwych bądź ekstrawaganckich indywidualności – zagubionego głównego bohatera Quentina (momentami – przyznaję, nieco irytującego z tym swoim wiecznym jojczeniem), zahukanej, acz genialnej Alice, odrzuconej Julii, zagniewanego Perry’ego, dekadenckiego Eliota, czy pewnej siebie, swawolnej Janet. Po drugie młody adept magii, mimo dostania się do szkoły marzeń i przekonania, że czary istnieją, nadal jest melancholijny, rozbity i donikąd nie pasujący. Po trzecie baśniowe uniwersum Fillory, do którego nasi bohaterowie w końcu trafiają (brawa za kilka konceptów, w tym drzewa z zegarami i guziki), okazuje się zupełnie nie takie, jakiego się spodziewali, a na dawno nieżyjącego autora powieści dla dzieci pada cień strasznych, acz słusznych podejrzeń. Cykl Grossmana nie jest łatwy, lekki i przyjemny, lecz skomplikowany, inteligentnie poprowadzony i zaskakujący. Nie waha się  przed ukazaniem konsekwencji złych i dobrych wyborów, porusza kwestie złożonych relacji międzyludzkich, samotności, depresji, śmierci, zdrady, depresji, zaniechań, ucieczek i powrotów. Wydaje się nietypowy, słodko-gorzki, przewrotny. Magia w świecie Czarodziei nie przychodzi łatwo, czary nie rozwiązują wszystkich problemów, a czasem wprost przeciwnie - mnożą nowe. Dobro nie za każdym razem pokonuje zło. Brak miejsca na heroizm, nadmierną szlachetność i ludzi bez wad – wszystko jedno, czy zwykłych, czy obdarzonych talentem magicznym. The Magicans są znakomitym wprowadzeniem i wciągnięciem w świat Quentina i jego przyjaciół (oraz wrogów). Szkoła Czarnoksięstwa Brakebills, pierwsze czary, pierwsza miłość, pierwsze sukcesy i porażki, a na koniec – otwarcie bramy do innego uniwersum.
Źródło: Młody Book
The Magician King spełnia marzenia bohaterów, osadzając ich na tronie upragnionego, baśniowego królestwa, jednak… Biorąc pod uwagę, że do Fillory nasi bohaterowie docierają potwornie skłóceni i nie do końca w komplecie, przyszłość przed nimi nie rysuje się zbyt różowo. Podobieństwo do jednej z części Opowieści z NarniiPodróży „Srebrnego Wędrowca” do świtu” podkreśla długa, pełna przygód podróż morska, lecz zakończenie… także przypomina Narnię, ale w jej najsłabszej, ostatniej odsłonie. The Magicians’s Land zaczyna się twistem czasowym – w teraźniejszości, do której przez kilka kolejnych rozdziałów powolutku docieramy. Poznajemy w niej inne światy, a Fillory – tym razem dosyć klasycznie, grozi całkowita zagłada. Całość wciąga bez reszty, nie pozwalając oderwać się od czytania, kusząc oryginalnością i świeżością, tak trudnymi do odnalezienia w klasycznych cyklach fantasy, o typowych „szkołach czarodziejstwa” i rozterkach młodych, dojrzewających bohaterów nie wspominając. Na podstawie powieści Grossmana nakręcono serial telewizyjny The Magicians, więc w czasie lektury trudno nie dokonywać porównań – tym bardziej, że książki i film miejscami odrobinę się od siebie różnią, zwłaszcza w przedstawieniu głównych bohaterów, choć klimat i złożoność fabuły pozostały, podobnie jak owa, charakterystyczna dla autora słodko-gorzka nuta przekazu. Natomiast ci, którzy przeczytali trzecią część cyklu Kraina czarodzieja, wiedzą o wiele więcej niż oglądający serial, jako że do tej pory nakręcono tylko dwa sezony. Szczęściarze.
Wydawnictwo Młody Book przyłożyło się do publikacji trylogii Lev Grossman – wszystkie części mają ciekawe opracowane, zainspirowane serialem okładki „ze skrzydełkami”, dobre tłumaczenie Moniki Wyrwas-Wiśniewskiej i nienachalne ozdobniki w tekście. Chociaż to trzecie wydanie cyklu Grossmana, zdaje się najciekawsze pod względem graficznym. A treść – cóż, pozostała równie znakomita.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj