Po tym, jak w premierowym odcinku wszyscy wyrazili już swoje zaskoczenie powrotem Sookie i przestali ją opłakiwać, w końcu zostało trochę miejsca na akcję i rozwój wątków. I tak powracamy do przedstawionych wcześniej konfliktów - Sookie i Erica, Hoyta i ludzi nienawidzących wampirów, Jasona i panterołaków oraz króla Billa i wiedźm.
Odwieczny wątek związku Billa i Sookie najwyraźniej dobiegł końca (przynajmniej na tę chwilę), a - ku uciesze zapewne niemałej części fanów - wokół panny Stackhouse zaczyna się kręcić częściej Eric. Wygląda na to, że teraz to przy ich iskrzeniu będziemy podskakiwać z foteli. Jak na razie jednak na przeszkodzie ich miłości stoi drobne nieporozumienie w postaci posiadania domu. Kto by pomyślał, że zwykłe, ludzkie papierki potrafią rozwiązać problem pradawnej klątwy, która zabraniała wampirom nawiedzać domów bez pozwolenia.[image-browser playlist="609831" suggest=""]
Jedną z największych niespodzianek czwartego sezonu jest nowy król Luizjany. Jak Bill doszedł do władzy? W wyniku przypadku, spisku, demokratycznych wyborów? Drugi odcinek spieszy z odpowiedzią i udziela ją w fantastyczny sposób, prezentując retrospekcje z czasów, kiedy wampiry jeszcze się nie ujawniły i pracowano nad sztucznym syntezowaniem ludzkiej krwi. Sceny Billa w Londynie, choć krótkie, to najmocniejszy punkt odcinka. Wyjaśnia się także, jak Comptonowi udało się przetrwać walkę z królową Sophie-Anne Leclerq, na której skończył się finał trzeciej serii - co doprowadziło go zarazem do tronu.
Postać Jasona przestała mnie interesować jakieś dwa sezony temu, a w ostatnim zaczęła lekko irytować. Teraz jednak wątek młodego Stackhouse'a znów zaczyna nabierać kolorów, w końcu! Tylko czy trzeba było do tego aż tak drastycznych środków? Teraz ta decyzja szokuje i ekscytuje, sprawia, że nie możemy doczekać się kolejnego odcinka, ale to jest już punkt bez odwrotu. No chyba że twórcy uraczą nas jakąś deux ex machiną i ktoś nagle Jasona uratuje.
[image-browser playlist="609832" suggest=""]Trzeci sezon minął pod znakiem wilkołaków (a propos - gdzie one są, co się z nimi dzieje?), czwarty pod lupę ma wziąć wiedźmy… i robi to znakomicie. Wskrzeszenie ptaka w poprzednim odcinku to dopiero przedsmak mocy wiedźm i czekających nas wydarzeń. Przewodnicząca sabatu, Marnie, pokazała prawdziwe pazury wypowiadając inkantację i zabierając pamięć Erikowi. Wampiry mają w końcu jakiegoś godnego przeciwnika.
Czwarty sezon Czystej krwi póki co prezentuje się naprawdę dobrze i z zaciekawieniem czekam na kolejne odcinki. Nie chcę zapeszać, ale z takim potencjałem, jaki drzemie w wątkach wiedźm i wróżek, może to być najlepszy sezon serialu.
Ocena: 9/10