Dosyć krótkie teksty, mnóstwo zdjęć i ciekawostek, oto arcyciekawy przewodnik po współczesnej Korei, zadziwiającej barwami, zwyczajami – po części tak podobnymi do zwyczajów Zachodu – oraz kulturą, z której Koreańczycy, przez lata walczący z wpływami Japonii i Chin, są bardzo dumni. W opowieści Daniela Tudora o dzisiejszej Korei Południowej znalazło się wszystko to, co powinno – od skoku przemysłowego i ducha rywalizacji po siłę przebicia zespołów k-popowych, zdobywających światowe listy przebojów. Dawniej Korea kojarzyła się jedynie z wojną koreańską, po której kraj został rozdarty na Koreę Północną i Południową, dzisiaj – przede wszystkim właśnie z kulturą popową. W I love Korea znalazło się, oczywiście, o wiele więcej. Znajdziemy tu opowieść o religii od chrześcijaństwa po szamanizm, a także gawędę o tradycji,  domach hanok  (ponownie wracających do łask po odnowie), rękodziele, malowidłach, festiwalu  Dano (śpiew, taniec i picie to święta trójca ulubionych zajęć Koreańczyków, nie licząc rywalizacji i dążenia do doskonałości) oraz słowo o tożsamości Koreańczyków i kodzie kulturowym zawartym w jeong (wspólnocie), han (melancholii) i heung (radości).
Jednak większość miejsca Tudor poświęcił Korei współczesnej – uwielbieniu dla chirurgii plastycznej i idoli z zespołów k-popowych, popularności barów kawowych, manii internetowej i gier wideo, przywiązaniu do protestów politycznych i społecznych, niezwykle wymagającej edukacji i poświęceniu się pracy w korporacjach (choć mniejszej niż w przypadku Japonii). Pojawiają się też kwestie przestępczości, biedy i samobójstw. W książce znalazło się sporo miejsca na historie o tym, jak się w Korei Południowej pracuje (Samsung rządzi), ale przede wszystkim o tym, jak Korea się bawi, w tym o konsekwencjach picia soju, karaoke, saunie, sporcie, pieszych wycieczkach w góry i zaczytywaniu się w komiksach manhwa (odpowiedniku japońskich mang). Nie mogło zabraknąć rozdziału o przysmakach - przede wszystkim kimchi w wielu odmianach.
Źródło: Mova
Jeszcze nigdy nie zetknęłam się z przewodnikiem, który tak wiele miejsca poświęca kulturze popularnej i muszę przyznać, że te rozdziały I love Korea czyta się fantastycznie, łącznie z wywiadami np. z raperem Psy, choć same „gwiazdy” sceny muzycznej, kina i telewizji (z przewodnika po koreańskich dramach telewizyjnych) są już nieco "przeterminowane". Nic dziwnego, książka została wydana w 2014 roku, a dla dynamicznie rozwijającej się Korei Południowej to szmat czasu. Stąd brak w zestawieniu nominowanego do nagrody Grammy k-popowego boys-bandu BTS czy zdobywcy Oskara - dramatu Parasite Joon-ho Bonga. Znakomitym zakończeniem opowieści o współczesnej Korei jest krótki przewodnik po kraju i miejscach wartych zwiedzania, a wcześniej – po ulubionych miejscach autora w Seulu. Całość I love Korea jest napisana ze swadą, błyskotliwie i miejscami bardzo dowcipnie. Daniel Tudor w istocie musiał się szczerze zakochać w tym kraju, bo uwypukla oryginalność i kreatywność Koreańczyków, obala pewne niekorzystne mity i tłumaczy obsesje na punkcie edukacji i sukcesu, a przede wszystkim podkreśla dobrą zabawę i wiele popkulturowych zauroczeń. Dla miłośników Korei Południowej I love Korea. K-pop, kimchi i cała reszta to pozycja obowiązkowa.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj