[video-browser playlist="712495" suggest=""]
Mimo że bohaterowie są obcy zarówno dla siebie, jak i dla widowni, szybko wzbudzają sympatię. Oczywiście postacie są maksymalnie zróżnicowane, tak by udało się rozpoznać je nie tylko po przydomkach („Jedynka”, „Dwójka” itd.), ale też po wyglądzie. Mamy więc dwóch pozornych liderów o przeciwnej płci, mięśniaka, specjalistę od sztuk walki, mechanika/pilota, a także… młodą dziewczynę o szczególnych zdolnościach. Jest też android, okazujący się źródłem wiedzy nie tylko o bohaterach, ale też o ich misji. Nie da się ukryć, że „Dark Matter” prezentuje się dość kameralnie - by nie napisać biednie - na tle innych amerykańskich seriali. Choreografia walk (szczególnie na samym początku odcinka) i chaotyczne ujęcia podczas scen akcji wypadają bardzo słabo. Rozczarowują też efekty specjalne, tak ważne w przypadku space opery. O ile jeszcze sam statek dryfujący w kosmosie wygląda nieźle, to już podczas wejścia w „nadświetlną” lub też w momencie unikania zestrzelenia przez rakiety efekty nie zachwycają. Rozczarowuje też wizyta na tajemniczej planecie, której środowisko praktycznie nie różni się od ziemskiego. Czytaj również: Joseph Mallozzi opowiada o „Dark Matter” „Dark Matter” to przyzwoita nowość, która ma szansę rozwinąć się w naprawdę ciekawą historię. Fani seriali science fiction oraz gatunku space oper będą zachwyceni samym faktem istnienia takiej produkcji i przymkną nieco oko na wykonanie. Pozostała część widowni powinna jednak oczekiwać czegoś więcej.To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj