„Dark Matter” – sezon 1, odcinek 1 – recenzja spoilerowa
Czy "Dark Matter" podbije serca fanów, którzy tęsknią za "Gwiezdnymi wrotami"? Jest na to szansa, ale nowa produkcja Josepha Mallozziego w pilotowym odcinku prezentuje się dość kameralnie.
Czy "Dark Matter" podbije serca fanów, którzy tęsknią za "Gwiezdnymi wrotami"? Jest na to szansa, ale nowa produkcja Josepha Mallozziego w pilotowym odcinku prezentuje się dość kameralnie.
„Dark Matter” to autorski projekt Josepha Mallozziego, nad którym pracował on jeszcze w czasach, gdy przebywał na planie „Gwiezdnych wrót”. W pilotowym odcinku łatwo znaleźć wiele odniesień do jego poprzednich seriali, ale mimo to „Dark Matter” stara się zaoferować widzom coś nowego, będąc jednocześnie produkcją z wieloma elementami space opery. Jeszcze niedawno wydawało się, że jest to gatunek wymarły w telewizji. Na jego odrodzenie czekamy już kilka lat i wiele wskazuje na to, że najbliższe 12 miesięcy może być przełomowe. To tylko początek - przyzwoity, ale do zachwytów jeszcze długa droga.
Dużą zaletą pilotowego odcinka jest aura tajemniczości. Bohaterowie budzą się na pokładzie statku i nie wiedzą, kim są ani jak się na nim znaleźli. Starają się współpracować, bo tylko razem są w stanie przetrwać. Powolne odsłanianie kolejnych elementów fabuły wypada obiecująco. Obecnie rzadko tworzy się seriale, w których od pierwszych minut na ekranie panuje… chaos. Z czasem jednak historia zaczyna układać się w logiczną całość, a cliffhanger przygotowany przez scenarzystów jest dobrym wabikiem na widza, by obejrzał kolejny odcinek.
[video-browser playlist="712495" suggest=""]
Mimo że bohaterowie są obcy zarówno dla siebie, jak i dla widowni, szybko wzbudzają sympatię. Oczywiście postacie są maksymalnie zróżnicowane, tak by udało się rozpoznać je nie tylko po przydomkach („Jedynka”, „Dwójka” itd.), ale też po wyglądzie. Mamy więc dwóch pozornych liderów o przeciwnej płci, mięśniaka, specjalistę od sztuk walki, mechanika/pilota, a także… młodą dziewczynę o szczególnych zdolnościach. Jest też android, okazujący się źródłem wiedzy nie tylko o bohaterach, ale też o ich misji.
Nie da się ukryć, że „Dark Matter” prezentuje się dość kameralnie - by nie napisać biednie - na tle innych amerykańskich seriali. Choreografia walk (szczególnie na samym początku odcinka) i chaotyczne ujęcia podczas scen akcji wypadają bardzo słabo. Rozczarowują też efekty specjalne, tak ważne w przypadku space opery. O ile jeszcze sam statek dryfujący w kosmosie wygląda nieźle, to już podczas wejścia w „nadświetlną” lub też w momencie unikania zestrzelenia przez rakiety efekty nie zachwycają. Rozczarowuje też wizyta na tajemniczej planecie, której środowisko praktycznie nie różni się od ziemskiego.
Czytaj również: Joseph Mallozzi opowiada o „Dark Matter”
„Dark Matter” to przyzwoita nowość, która ma szansę rozwinąć się w naprawdę ciekawą historię. Fani seriali science fiction oraz gatunku space oper będą zachwyceni samym faktem istnienia takiej produkcji i przymkną nieco oko na wykonanie. Pozostała część widowni powinna jednak oczekiwać czegoś więcej.
Poznaj recenzenta
Marcin RączkaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat