3. sezon "Defiance" rozpoczyna się naprawdę intrygująco, bo w prosty sposób twórcy dokonali rozbudowy całej mitologii serialu. Pojawia się nowa rasa kosmitów zwana Omec, którzy są przez innych uważani za diabły wcielone. Ich kreacja wydaje się odpowiednio pasująca do konwencji serialu, bo na swój sposób są ludzcy, ale też pozaziemscy. Wiemy, że prawie wszyscy kosmici tu przypominają ludzi - fajne w tym jest jednak to, jak twórcy tym operują, by stworzyć ich odrębność, aby widz uwierzył, że to faktycznie są istoty z innej planety. Po raz kolejny scenarzyści pokazują pomysłowe tworzenie kultury, otoczki wokół rasy i unikalnego języka. To jest coś, co lubię w "Defiance", bo buduje to dobry klimat. Z tymi kosmitami jest związany jeden z głównych wątków sezonu. Na pewno wygląda to lepiej niż w poprzedniej serii, bo cała historia ma większy potencjał i wydaje się po prostu bardziej interesująca. Cały wątek z opanowaniem Irisy przez Arkę w 2. sezonie był nieudany. Kierował wydarzenia na nieciekawe tory i ostatecznie mało było w tym zabawy i satysfakcji. Dobrze, że w 3. sezonie dostajemy przeskok w czasie, bo to pozwala trochę odetchnąć od skutków tamtych wydarzeń. Mają one wpływ na rzeczywistość oraz na samą Irisę, ale nie odgrywają priorytetowej roli. I to jest naprawdę dobra decyzja, bo możemy spokojnie dać się wciągnąć w nowe wątki, które będą napędzać ten sezon.[video-browser playlist="713661" suggest=""] Trudno było oczekiwać, aby w "Defiance" twórcy zaczęli bawić się w uśmiercanie postaci prawie jak w "Grze o tron". Cały wątek Tarrów i ich poszukiwania porwanych dzieci jest największą niespodzianką tej premiery. Udaje się ciekawie poprowadzić historię, która w sposób w miarę wiarygodny zabija dwie postacie do tej pory będące tak naprawdę w centrum wydarzeń. Najważniejszą w tym jest scena, gdy Stahma zabija Christie. Dochodzi do tego w sposób emocjonujący i dziwnie pasujący do Stahmy, która musiała podjąć tę decyzję dla dobra wnuka. Gdyby tego nie zrobiła, wszyscy by zginęli. To musi mieć ważny wpływ na rozwój bohaterki w dalszych odcinkach. Spokojnie można powiedzieć, że śledzenie poczynań małżeństwa Tarrów zawsze było najjaśniejszym punktem tego serialu, bo to dwie fajne, wyraziste i na swój sposób sympatyczne postacie. Tak też jest tutaj - tylko dzięki nim (na razie mało atrakcyjny) wątek generała chcącego spalić Defiance jest w stanie zainteresować. Brakuje mi w "Defiance" tego, co na początku serialu było jeszcze wyraźniejsze - takiej lekkości i większego humoru. Nolan, który początkowo przypominał niezłą wariację Hana Solo, już w 2. sezonie przestał sypać porządnie żartami, a same wydarzenia były przesadnie dramatycznie. Tutaj też nie ma tego pierwiastka u Nolana, który momentami wydaje mi się zbyt poważny i za sztywny, jak na postać, której oczekuję w tym serialu. Z nim w ogóle jest związana dość mocna i zaskakująca scena wycinania skóry z miastowej lekarki. Jest to jeden z elementów dość zaskakujących, bo tego typu decyzji bohaterowie wcześniej nie podejmowali. Czytaj także: Nowe seriale sezonu 2014/15, które warto nadrobić w wakacje "Defiance" rozpoczyna się dobrymi i ciekawymi odcinkami, które zapowiadają wątki na cały sezon. Na razie jest lepiej, niż w poprzedniej serii, bo przedstawione historie są bardziej intrygujące i mają większy potencjał. Ogląda się to dobrze i miejmy nadzieję, że ta seria dostarczy jeszcze pozytywnych niespodzianek.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj