[video-browser playlist="730219" suggest=""]
Nie wiem, czy dałoby się tę sekwencję nakręcić lepiej, ale biorąc pod uwagę, że był to kluczowy element śledztwa bohaterów, twórcy mogli zdecydować się ujawnić więcej. I nie chodzi mi tutaj o nagie ciała aktorek porno, ale o sam wątek fabularny, korupcję oraz krąg podejrzanych (który wciąż formalnie w serialu nie istnieje). Czasem mam wrażenie, że śledztwo prowadzone przez bohaterów od samego początku skazane jest na niepowodzenie i nawet jeśli dowiemy się, kto zabił Bena Caspara, to i tak finał 2. serii pozostawi więcej pytań niż odpowiedzi. Na szczęście „True Detective” wciąż ma sporo atutów po stronie aktorskiej. Colin Farrell z odcinka na odcinek daje coraz większy popis. Sceny w więzieniu czy też tuż po spotkaniu z synem wypadły znakomicie, szczególnie na tle drugiego pobocznego wątku, związanego z Frankiem Semyonem. Niestety pomiędzy aktorami widać różnicę klas, a Vaughn do swojej roli wybitnie nie pasuje - bez względu na to, jak poważnie będzie wyglądał przed kamerą. Zobacz również: „Agenci T.A.R.C.Z.Y.” – oto krótkie włosy Skye „True Detective” to w 2. sezonie serial do bólu zwyczajny i prosty. Nie ma w nim czegoś ambitnego, co sprawiłoby, że każdy odcinek pochłaniałoby się z wielką uwagą (tak jak w 1. serii). Farrell i McAdams dają z siebie maksimum, co widać w scenach z ich udziałem. Niestety od początku sezonu „True Detective” rozczarowuje pod względem scenariusza i historii, a nic nie zwiastuje przełomu w 2 ostatnich odcinkach. Od Pizzolatto i HBO można było oczekiwać więcej.To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj