„Detektyw”: sezon 2, odcinek 6 – recenzja
Wolnym krokiem zbliżamy się do końca 2. sezon serialu "Detektyw". Bez względu na to, co wydarzy się w 2 ostatnich odcinkach, już dziś ze spokojem można powiedzieć, że obecnie emitowanej serii brakuje wiele, by dorównać historii sprzed ponad roku.
Wolnym krokiem zbliżamy się do końca 2. sezon serialu "Detektyw". Bez względu na to, co wydarzy się w 2 ostatnich odcinkach, już dziś ze spokojem można powiedzieć, że obecnie emitowanej serii brakuje wiele, by dorównać historii sprzed ponad roku.
Po 6. odcinku 2. sezonu serialu „True Detective” spodziewałem się wiele, bo według zapowiedzi i informacji, które pojawiały się od dłuższego czasu w mediach, miał to być odcinek przełomowy. I być może w oczach producentów tak też właśnie było. Niestety "Church in Ruins" nie spełnił pokładanych w nim oczekiwań, tylko nieznacznie przybliżając głównych bohaterów do odpowiedzi, jakich oczekują widzowie.
Podczas zdjęć do 2. sezonu „True Detective” amerykańskie media obiegła informacja, że producenci serialu HBO na potrzeby kręcenia wielominutowej orgii postanowili zatrudnić profesjonalne aktorki porno. W myśl sloganu: „It’s not porn, it’s HBO” wydawało się to racjonalną i sensowną decyzją. HBO nigdy nie przejmowało się cenzurą i jeśli twórcy seriali decydowali się na takie sceny, pokazywano je bez cenzury (jak choćby w „True Blood”). Z kolei w „True Detective” impreza, która przerodziła się w orgię, pokazana została z perspektywy odurzonej narkotykami Ani Bezzerides. Miało być wulgarnie, brutalnie i tajemniczo, tymczasem cała sekwencja okazała się miałka, nijaka, a do tego z fatalnym podkładem muzycznym, który zupełnie nie pasował do tego, co widzieliśmy na ekranie.
[video-browser playlist="730219" suggest=""]
Nie wiem, czy dałoby się tę sekwencję nakręcić lepiej, ale biorąc pod uwagę, że był to kluczowy element śledztwa bohaterów, twórcy mogli zdecydować się ujawnić więcej. I nie chodzi mi tutaj o nagie ciała aktorek porno, ale o sam wątek fabularny, korupcję oraz krąg podejrzanych (który wciąż formalnie w serialu nie istnieje). Czasem mam wrażenie, że śledztwo prowadzone przez bohaterów od samego początku skazane jest na niepowodzenie i nawet jeśli dowiemy się, kto zabił Bena Caspara, to i tak finał 2. serii pozostawi więcej pytań niż odpowiedzi.
Na szczęście „True Detective” wciąż ma sporo atutów po stronie aktorskiej. Colin Farrell z odcinka na odcinek daje coraz większy popis. Sceny w więzieniu czy też tuż po spotkaniu z synem wypadły znakomicie, szczególnie na tle drugiego pobocznego wątku, związanego z Frankiem Semyonem. Niestety pomiędzy aktorami widać różnicę klas, a Vaughn do swojej roli wybitnie nie pasuje - bez względu na to, jak poważnie będzie wyglądał przed kamerą.
Zobacz również: „Agenci T.A.R.C.Z.Y.” – oto krótkie włosy Skye
„True Detective” to w 2. sezonie serial do bólu zwyczajny i prosty. Nie ma w nim czegoś ambitnego, co sprawiłoby, że każdy odcinek pochłaniałoby się z wielką uwagą (tak jak w 1. serii). Farrell i McAdams dają z siebie maksimum, co widać w scenach z ich udziałem. Niestety od początku sezonu „True Detective” rozczarowuje pod względem scenariusza i historii, a nic nie zwiastuje przełomu w 2 ostatnich odcinkach. Od Pizzolatto i HBO można było oczekiwać więcej.
Poznaj recenzenta
Marcin RączkaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat