Kiedy Doktor Strange traci moc, po radę udaje się do żelaznego człowieka (jak go określa), czyli Tony’ego Starka. Ten postawia pomóc mu odnaleźć utracone siły metafizyczne i w tym celu proponuje podróż przez galaktykę. Ale nie autostopem, tylko jego pojazdem. Zmotywowany przez Iron Mana były chirurg udaje się zatem na kosmiczną wędrówkę. Najważniejszymi jego celami będą spotkania z władającymi czarami przedstawicielami odmiennych ras i światów oraz pozyskiwanie paranormalnych artefaktów. Podczas peregrynacji po wszechświecie trafi on na dawnych i nowych znajomych, zarówno przyjaznych, jak i wrogich. Z wachlarza zapiekłych przeciwników pojawi się oczywiście Baron Mordo i nemezis Doktora, Dormammu. Na uwagę zasługuje na pewno Kanna, napotkana obca, która jest technomantką - posługuje się mieszaniną czarów i technologii. Razem z ziemskim czarownikiem stawią czoła Super-Skrullowi i innym nieprzyjaciołom oraz przeżyją sporo przygód podczas zdobywania nadnaturalnych przedmiotów i wiedzy. Kiedy już wydaje się, że wszystko idzie w dobrym kierunku i mag odzyskuje swą astralną energię, okazuje się, że za używanie magii może zostać... wystawiony sowity rachunek. Trzeba przyznać, że i scenarzysta (Mark Waid), i rysownicy (Javier Pina, Jesus Saiz i inni) stanęli na wysokości zadania. Historia opowiada o podróży naszego tytułowego lekarza przez wszechświat w poszukiwaniu arkanów magii, ale również po trosze siebie. Oczywiście to komiks superbohaterski (ze wszystkimi przypadającymi temu gatunkowi wadami i zaletami), ale amerykański autor próbuje nadać mu nieco głębi. Strange dzięki wydarzeniom i pozostałym bohaterom opowieści stara się bardziej obiektywnie spojrzeć na swoje ego i mniej ogólnie: pewne przywary. Jeśli natomiast chodzi o rysowników, to ilustracje są doskonałe. Hiszpanie pokazali swój poziom w całej krasie.
Źródło: Egmont
Niektórym zapewne album może wydać się nieco chaotyczny (znajdziemy tu trochę nawiązań do dawnych losów protagonisty), a cała ta eskapada to barwna karuzela rozmaitych wypadków, przypadków i starć. Główna nić fabuły przebija się to mocniej, to słabiej, ale przez cały tom jest obecna, choć odwiedziny na coraz to innych światach potrafią wprowadzić pewne zamieszanie. W każdym razie ważka do bohatera sprawa posuwa się wciąż do przodu wraz z trafnymi (bądź mniej) decyzjami Strange’a. Potyczka z Dormammu (Doktor wsparty przez Przedwiecznego, tu zwanego Starożytnym) taka jak zwykle, bo co można w sumie zrobić złego esencji zła? Wiadomo, wysłać do domu i czekać na następną wizytę. Ziew. Poza tym album dobry i bez innych zarzutów, zwyczajowo już w tych czasach wzbogacony alternatywnymi okładkami. Dla fanów łypania na wszystko wokół Okiem Agamotto  jest jak znalazł.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj