Epizod Smile rozpoczyna się, kiedy Bill jest zajęta odkrywaniem wnętrza TARDIS. Jej prosta uwaga o przysunięciu siedzeń bliżej pulpitu sterowania wydaje się z jednej strony niedorzeczna (no bo po co cokolwiek zmieniać), ale z drugiej… ma sens. To właśnie scharakteryzowanie nowej towarzyszki Doktora w pigułce. Bill jest niczym dziecko, któremu dano nową zabawkę, a młoda kobieta z radością przyjmuje podarunek i wyciska z niego tyle frajdy, ile to możliwe. Nie różni się w tym zasadniczo od Clary, a Bill ze swoim geekowskim zacięciem ogląda się z przyjemnością. Tym bardziej, że tym razem Doktor znów zadaje proste pytanie – przeszłość czy przyszłość? Bill wybiera przyszłość, a my lądujemy na planecie, którą wkrótce skolonizują ludzie. Tym razem to nie Steven Moffat jest autorem scenariusza, choć zawiera sporo charakterystycznych dla jego odcinków cech. Mamy stosunkowo nieskomplikowaną fabułę, pomysł na głównego przeciwnika oraz świat przedstawiony. Frank Cottrell-Boyce odpowiedzialny jest też za średnio udany odcinek sezonu ósmego In the Forest of the Night. Tam świetny pomysł został zmarnowany, ale tym razem Cottrell-Boyce stworzył historię znacznie spójniejszą i ciekawszą. Małe roboty pilnują, aby koloniści czuli się w nowym domu jak najlepiej. Wpojono im, aby ich głównym zadaniem stało się uszczęśliwianie ludzi. Brzmi to całkiem dobrze, prawda? Ale nie wtedy, kiedy smutek, będący przecież jak najbardziej naturalną ludzką cechą, pojawia się na twarzy kosmicznych podróżników pod postacią łez. Robot myśli logicznie – skoro nie może zmusić człowieka do uśmiechu, a tym samym poczucia szczęścia, należy zdusić problem w zarodku, a raczej uśmiercić. Smile jest odcinkiem bardzo ładnym. Minimalistyczne, eleganckie budynki rzeczywiście wyglądają jak architektura przyszłości, a przechadzający się beztrosko wśród palm Doktor oraz Bill sprawiają wrażenie pierwszych turystów, którzy trafili na nowe osiedle jeszcze przed jego oficjalnym otwarciem. Plakietki z ich emotikonkami, umieszczone na plecach zawsze pokazują prawdziwy nastrój właściciela, z czego też skwapliwie korzysta Bill. W przyszłości nie będzie żadnych tajemnic – co naprawdę przeraża – ponieważ jak towarzyszka Doktora stwierdza, każdy będzie wiedział, że dana osoba się jej podoba. Emoji stanie się językiem przyszłości. Sielankowy nastrój pęka jednak wraz z naprawdę mało przyjemną sceną odkrycia przez podróżników w czasie szklarni, w której ludzkie szczątki zmieniane są w nawóz mineralny. Doctor Who wciąż nazywany jest serialem familijnym, ale już nieraz pojawiały się mocniejsze sceny… Ludzie jak zwykle próbują rozwiązać swoje problemy za pomocą broni palnej; najwyraźniej w przyszłości będzie tak samo. Choć i Doktor nie popisał się finezją, chcąc całą kolonię wysadzić, rozwiązując problem raz na zawsze. Jeżeli nie się nie uśmiechasz, giniesz. Jeżeli zasmucisz się nowiną o śmierci kogoś dla ciebie ważnego, giniesz. Potem ginie następna osoba. I następna. Żałoba staje się wirusem, oddziałując na wszystkich i siejąc spustoszenie, a oczywiste jest, że nikt w obliczu najgorszych wieści pozostanie radosny i uśmiechnięty. Odcinek Smile między wierszami przedstawia problem, z którymi boryka się każdy od czasu do czasu. Kultura radości, pozytywnych stron życia oraz różowych okularów w gruncie rzeczy nie prowadzi daleko, ponieważ każdy ma prawo do gorszego dnia czy łez. Mało jest tak irytujących stwierdzeń, jak uśmiechnij się, wszystko będzie dobrze. Ten odcinek Doctor Who pokazuje namacalnie i dosłownie, że wymuszony uśmiech jest tylko… wymuszonym uśmiechem i niczym więcej. Na razie ciężko stwierdzić, w którą stronę skręci najnowszy sezon serialu, ale póki co jest naprawdę dobrze. Bill to obiecująca towarzyszka, a stara formuła, "planeta z problemem, który trzeba rozwiązać", sprawdza się znakomicie. No i te małe roboty są naprawdę sympatyczne, kiedy nie chcą na nikogo nasłać śmiercionośnych nanorobotów.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj