Doctor Who ma kompletnie nowe otwarcie. Nie tylko dlatego, że główną rolę gra teraz Jodie Whittaker, ale także z uwagi na nowego showrunnera - Chris Chibnall. Pierwsze odcinki tylko połowicznie dają odpowiedź na to, jaki będzie nowy Doktor Who. Z jednej strony wszystko jest wpisane w DNA tego serialu i jego dziwności, ale z drugiej strony oferujący sporo świeży pomysłów, rozwiązań i podejścia do Doktora. Wiem, że w dużej mierze to zasługa pierwszej kobiety, która gra tę rolę, bo siłą rzeczy postrzegamy tę postać inaczej. Jednak po jakimś czasie nowinka w postaci płci przestaje mieć jakiekolwiek znaczenie, bo Whittaker nadaje bohaterce swojej tożsamości, sprawiając, że jednocześnie jest to trochę dziwaczny i szalony Doktor, jakiego lubimy, z drugiej trochę inny i w kilku momentach różniący się od tego, co znamy. Każda inkarnacja bohatera w jakimś stopniu się różni i to ma wpływ na to, że niektórzy zaczynają oglądać, albo przestają. Ja tak miałem z Peterem Capaldim, który mnie nie przekonał do Doktora. Jodie Whittaker szybko zyskuje moją sympatię, stając się zabawną postacią, którą chce się oglądać. Znajomą i zarazem kompletnie nową, którą chce się poznać. Takie pozytywne wrażenie następuje po dwóch odcinkach. Zdecydowałem się na recenzje dwóch pierwszych odcinków, ponieważ prezentują one jedną historię genezy nowej Doktor. Na początku pokazują ją w trakcie metamorfozy, czyli jeszcze do końca nie wie, kim jest, jaka jest i co w ogóle chce. Twórca z pomysłem podszedł do wykorzystania chaosu w głowie Doktor do opowiadania historii ukształtowania jej jako centralnej postaci. W obu odcinkach ona ewoluuje, uczy się "nowej" rzeczywistości i pokazuje nam swoje oblicze. Przekonuje mnie to, bo to właśnie nowa bohaterka sprawia, że pierwsze odcinki stają się ciekawe, wesołe i wciągające. Jej rozwój jest pokazany z pomysłem i z odpowiednim tempem. Aż chce się wiedzieć, czym jeszcze zaskoczy ta Doktor. Fabularnie oba odcinki są raczej wpisane w to, czego oczekujemy po tym serialu. Nie powiedziałbym, że Chibnall wprowadza tutaj jakieś nowatorskie rozwiązania czy świeżość, bo pod tym względem nic tutaj nie zaskakuje. Raczej całość jest częścią tożsamości serialu, jaka była budowana przez dekady. Być może to trochę wina ekspozycji nowej bohaterki, w której fabuła jest zaledwie pretekstem. W obu przypadkach te wątki wydają się tłem dla tego, byśmy poznawali bohaterów w tych okolicznościach. Niby poprawne, interesujące, ale same w sobie nie są jakieś atrakcyjne czy niespodziewane. Powiedziałbym, że ten serial miał wiele lepszych historii. Odpowiedź na to, co Chibnall może nam zaoferować nowego pod względem fabularnym nastąpi w kolejnych odcinkach. Dla odmiany Doktor ma teraz aż trzech towarzyszy z kompletnie różnych środowisk. Mamy starszego Anglika, dzieciaka z biednej dzielnicy z zaskakującą dolegliwością, która rzadko jest na ekranie oraz policjantkę. Nie ma dla mnie znaczenia, jaki kolor skóry mają te postacie czy jakim akcentem mówią (na to nawet sami Brytyjczycy narzekali!), bo to nie jest ważne. Istotne jest to, jakie to są postacie i czy stanowią dobre uzupełnienie dla Doktora. Na pewno można powiedzieć, że cała trójka stanowi o sile tego sezonu, bo to oni oferują wiele świeżości. Nie czuję inspiracji ani porównań do poprzednich towarzyszy z ostatnich sezonów. Każdy ma jakiś wkład, swoje momenty oraz przemyślenia. Poznajemy ich dość powierzchownie, ale wystarczająco, by uznać ich za zaletę. Czuć zasugerowany potencjał w tak różnorodnej grupie, która w interakcji z Doktor może oferować ciekawą przygodę i dawkę humoru. Na razie jednak w tych odcinkach są oni bardziej zagubieni całą sytuacją, abyśmy mogli powiedzieć coś więcej. Na pewno nie czuję w tym jakiejś wielkiej sympatii do nich jak w przypadku Amy czy Clary, ale jest szansa na rozwój. Charakter tych odcinków pozwala zachować więcej w tym aspekcie na przyszłość. I to może być naprawdę strzał w dziesiątkę. Doctor Who powraca i bawi tak, jak oczekiwałem. Od razu przekonałem się do Jodie Whittaker w tej roli i widzę w tym potencjał na wyśmienity sezonu który uraczy nas świeżymi pomysłami. Chciałbym jednak, by było w tym więcej ciekawych historii i szansy poznania towarzyszy, bo te odcinki w tym aspekcie nie zachwyciły. Na razie jest dobrze, a może być lepiej. A największą świeżością jest nowy TARDIS, który w tej wersji totalnie różni się od poprzednich. Jestem zaintrygowany, co jeszcze twórcy nam pokażą.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj