Uniwersum Sandman brytyjskiego mistrza pióra Neila Gaimana w ostatnich latach rozrasta się w niesamowicie szybkim tempie. Na amerykańskim rynku można znaleźć aż cztery odświeżone serie: Śnienie, Dom szeptów, Lucyfer i Księgi Magii, które dzięki Egmont Polska zostaną w całości wydane w naszym kraju. Pierwszy tom Domu szeptów (Moc podzielona) ukazuje zupełnie nowe rewiry fascynującego świata wykreowanego przez twórcę Koraliny. Dzięki kanadyjskiej pisarce Nalo Hopkinson na scenę pewnie wkraczają wierzenia i bóstwa wprost z jamajskiego voodoo.
Sandmana nie trzeba przedstawiać żadnemu szanującemu się miłośnikowi sztuki komiksowej. Brytyjski pisarz
Neil Gaiman na początku dwudziestego pierwszego wieku stworzył jedną z najczęściej nagradzanych, najbardziej inteligentnych i wciągających postmodernistycznych serii komiksowych. W tym słynnym dziele autor
Nigdziebądź połączył ze sobą różne gatunki literackie – grozę, dramat obyczajowy, powieść drogi, czerpiąc przy tym pełnymi garściami z Biblii, przeróżnych mitologii (szczególnie nordyckiej) i znanych baśni. Niewątpliwym plusem owego tytułu jest osadzenie akcji cyklu w uniwersum DC Comics, stąd gościnne występy różnych postaci z tego świata, choćby Johna Constantine’a czy Marsjańskiego Łowcy. Największą zaletą
Sandmana jest natomiast kreacja członków rodu Nieśmiertelnych i osobliwych mieszkańców Krainy Snów.
Tytułowy Dom Szeptów to tajemnicza budowla, którą niepodzielnie włada afrykańska bogini miłości, Erzulie Freda Dahomey. Potężne bóstwo organizuje specjalną uroczystość dla swoich wiernych wyznawców, na którą zostaje zaproszony krokodyli bóg uzdrawiania, Wuj Poniedziałek. Dahomey całkiem słusznie podejrzewa, że jej siostrzeniec Szankpanna – przeklęty Bóg Ospowatych, knuje coś złowieszczego. W tak zwanym międzyczasie dwie młode, zakochane w sobie dziewczyny Latoya i Maggie grają z młodszymi siostrami w niepozorną grę. Maggie jest w posiadaniu notesu należącego do wspomnianego Szankpanna. Zły demon przejmuje kontrolę nad ciałem Latoyi i zaczyna siać śmiertelną zarazę. Dahomey i Wuj Poniedziałek ruszają tropem groźnego bóstwa, przypadkowo trafiając do samego Śnienia.
Właśnie wizyta w Śnieniu oraz spotkanie z jego niecodziennymi bohaterami, w szczególności z Kainem i Ablem, okazało się strzałem w dziesiątkę. Wydarzenia rozgrywające się w Krainie Snów pokrywają się z tymi, które obserwowaliśmy w pierwszym tomie nowego cyklu
Śnienie. Fantasmagoryczną rzeczywistością włada okrutny Sędzia Stryk, a posłuszni woli zaginionego władcy krainy (Daniela) ukrywają się przed terrorem sędziego. Jeszcze lepsze wrażenie sprawiają nawiązania do najsłynniejszych dzieł Gaimana
Amerykańskich Bogów i
Chłopaków Anansiego. Akcja recenzowanej opowieści rozgrywa się w dusznym Nowym Orleanie, a pisarka z wielką pieczołowitością opisuje afroamerykańską społeczność voodoo i starych bogów, spragnionych nowych wyznawców. Widać to przede wszystkim w niesamowitej historii Wuja Poniedziałka, przywiezionego na Karaiby przez afrykańskich niewolników. Niestety nieco gorzej wypadają perypetie dwójki zakochanych w sobie dziewczyn, które są zbyt przewidywalne i w porównaniu z fantastyczną opowieścią Erzulie dość schematyczne i nudne.
Podobnie, jak w swych wcześniejszych książkach (m. in. wydanej w Polsce powieści
W kole stań, dziewczyno), w rzeczonym komiksie
Hopkinson porusza problematykę nierówności społecznych, kwestii rasowych i kulturowych oraz seksualności i wyzwoleniu kobiet. Mamy tu do czynienia z czystą miłością homoseksualną, która jest w stanie przezwyciężyć nawet makabrycznego demona. To także ciekawa historia o życiu pozagrobowym, nadziei, przekleństwie i zabobonach.
Ilustracje
Dominike DOMO Stanton dobrze oddają ducha wstrząsającej opowieści o karaibskich bóstwach, choć ich autor nie ustrzegł się kilku dość widocznych błędów. Amerykański grafik ma problemy z perspektywą i skupieniem się na detalach drugiego planu. Świetnie w jego wykonaniu wypada Wuj Poniedziałek oraz podstępny Szankpanna. Dużą rolę odgrywa także dobrze dobrana kolorystyka
Johna Raucha – dominujące barwy to różne odcienie zgniłej zieleni, fioletu, sepii i brązu. Mocno niepokojąca jest także okładka pierwszego tomu
Domu szeptów.
Rzeczony wolumin należy uznać za ciekawy projekt, który (miejmy nadzieję) rozwinie się w bardziej interesujący i oryginalny tytuł.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h