„Stare powiedzenie w tej branży mówi: pisz o tym, co znasz. Nigdy się go nie trzymałem. Lubię zgłębiać obce, nieznane terytoria. Osadzać akcję w miejscach, które na początku ledwo co rozumiem. Dlaczego? Ponieważ niewiedza prowadzi do ciężkiej pracy, a praca prowadzi do lepszego pisania” - wyjaśnia pisarz i rzeczywiście, czytając powieści Hewsona, czytelnik czuje się częścią Kopenhagi, Wenecji czy Amsterdamu, doceniając wysiłek autora w stworzeniu ich iluzji. W Amsterdamie opisywanym w „The House of Dolls” jest odpowiednio frywolnie (Dzielnica Czerwonych Latarni), artystycznie (Rijksmuseum) i mrocznie (brudne sprawki polityków i kryminalistów). Lalki zamieszane w sprawę zniknięcia, porwania, wykorzystania, morderstw i intryg na szczeblu politycznym wydają się odpowiednio straszne i przejmujące. Bohaterem powieści jest były policjant, Peter Vos. Przed kilkoma laty zaginęła jego nastoletnia córka, Anneliese, więc porzucił pracę i zamieszkał na łodzi na rzece Amstel – łodzie mieszkalne są jedną z rzeczy charakterystycznych dla Amsterdamu, poprzecinanego licznymi kanałami i zwanego Wenecją Północy. Zgorzkniały, zagubiony bohater często odwiedza Rijksmuseum, przypatrując się Domkowi dla lalek Petroneli Oortman – kopii typowego amsterdamskiego domu nad kanałem sprzed 400 lat. Niegdyś porywacz jego córki przysłał mu porcelanowa lalkę w tekturowej trumience, a teraz w podobny sposób zniknęła Katja Prins, córka zastępcy burmistrza, a jednocześnie pasierbica byłej żony Petera Vosa. Niechętnie, lecz zaintrygowany podobieństwem zdarzeń były policjant wraca do pracy detektywa, współpracując z patykowatą, rudowłosą Laurą Bekker, policjantką z Fryzji, nową w wielkim mieście. Trop wiedzie przez mroczne zakamarki Amsterdamu, łącznie ze spalonym burdelem zwanym Domkiem dla lalek, ośrodkiem leczącym z uzależnień, gabinetami ludzi u władzy i spelunkami ludzi po nielegalnej stronie władzy.
Źródło: Marginesy
  Sposobem pisania David Hewson jest bliższy pisarzom skandynawskim niż brytyjskim, być może ze względu na miejsca, które opisuje. Pisze potoczyście, a jednak oszczędnie opisowo, naturalnie wplatając dialogi i zawiązując fabułę na tajemnicze supełki, by na koniec rozwiązać ją w zaskakującej puencie. Czy drugie z tajemniczych porwań jest jedynie mistyfikacją mającą pomóc w wyjaśnieniu tego, co się stało z córką Petera Vosa? I czy opowieść o „lalce” nie nabierze jeszcze mroczniejszego znaczenia? Wydawnictwo Marginesy, które wydaje powieści Davida Hewsona w Polsce, doskonale poradziło sobie z oprawą graficzną „Domku dla lalek”, dołączając do tekstu mapę Amsterdamu, zarówno zwykłą, jak i tonącą w czerwieni na skrzydełkach okładki. Ponadto na okładkach wykorzystano fragment obrazu „Domek dla lalek Petroneli Oortman” Jacoba Apela i „Straży nocnej” Rembrandta. Tłumaczeniu Ewy Penksyk-Kluczkowskiej niczego nie można zarzucić, podobnie jak składowi i dobrze opracowanej stopce redakcyjnej. Jeśli ktoś ceni sobie niezły kryminał z nietuzinkowymi postaciami, soczystym językiem, mrocznymi zagadkami i magicznie opisanymi ulicami Amsterdamu w tle, powinien sięgnąć po „Domek dla lalek”. A później – po kolejne powieści Hewsona…
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj