Mamy przełom lat 70. i 80. Hans Steiner (Jakub Gierszał) właśnie przyjechał do tętniącego energią Strasburga, by zamieszkać u swojej biologicznej matki i jej rodziny. Tu życie jest dużo łatwiejsze i bardziej przyjazne niż w ojczyźnie. W Polsce każdy marzy o tym, by dostać szansę wyjazdu na Zachód. Chłopak wtapia się w lokalną społeczność i jednocześnie prowadzi działalność szpiegowską dla komunistycznego państwa. Ma donosić na rodaków, którzy próbują uciec z kraju. A Jan Bitner (Tomasz Schuchardt) mieszka z rodziną w Gdańsku i pracuje w stoczni. Pozornie nic nie łączy tych mężczyzn. No może tylko tożsamość. Państwo polskie, preparując tożsamość Steinera, wykorzystała papiery Bitnera. Gdy Jan zaczyna coś podejrzewać, sprawa się komplikuje, bo władze za wszelką cenę chcą ukryć prawdę i chronić swojego agenta. Po produkcji 25 lat niewinności. Sprawa Tomka Komendy reżyser Jan Holoubek postanowił pokazać widzom kolejną szokującą historię opartą na faktach. I trzeba przyznać, że losy Hansa Steinera, a dokładniej Józefa Wieczorka, są niezwykle ciekawe. Jak większość opowieści szpiegowskich, mających w sobie pierwiastek prawdziwych wydarzeń, ogląda się to z dużym zainteresowaniem. Reżyser spotkał się nawet z pierwowzorem postaci Hansa, by fabuła była jeszcze bardziej wiarygodna. Jeśli mam być szczery, to spodziewałem się trochę innej opowieści. Liczyłem na thriller szpiegowski z trochę szybszym tempem, w którym akcja rozłożona byłaby równomiernie na dwóch bohaterów. Dostałem jednak coś innego. Doppelgänger. Sobowtór to przede wszystkim opowieść o Józefie Wieczorku i jego działalności wywiadowczej, problemach natury moralnej i tożsamościowej, które wiążą się ze zbyt długim udawaniem kogoś innego, a także o braku możliwości wchodzenia w związki uczuciowe czy prowadzenia normalnego życia. Agent wywiadowczy ma być samotny. Każdy przejaw uczuć jest niepożądany, chyba że ma służyć do jakiegoś celu. Dopuszczenie kogoś bliżej może go zdemaskować. I w sumie w dużej mierze o tym jest ten film. Jana Bitnera w tej fabule praktycznie nie ma. Pojawia się on sporadycznie, by widz zrozumiał mechanizm działania służb. Scenariusz autorstwa Andrzeja Gołdy nie jest opowieścią o Jamesie Bondzie. Agent wywiadu nie jest tu wspaniałym wojownikiem ani mistrzem broni palnej czy walki wręcz. Jest to po prostu młody chłopak, który dzięki swojemu wyglądowi, edukacji, a także pozycji ojca dostał szansę, by wyjechać z kraju i „służyć” ojczyźnie. Może nie ma najlepszych intencji, ale innego życia po prostu nie zna. Tak został wychowany. Nie myśli o ludziach, których przyszłość przekreśla. Dla niego liczy się tylko powierzone zadanie. Dopiero z czasem zaczyna orientować się, że jego życie trudno nawet nazwać życiem. To forma pasożytnictwa na drugim człowieku. Nic więcej. Doppelgänger. Sobowtór mógłby mieć szybsze tempo. Czasami akcja zbyt mocno zwalnia. Niemniej rozumiem zabieg reżysera, który chciał nam w ten sposób pokazać marazm życia głównego bohatera. Bycie narzędziem w czyichś rękach i czekanie na rozkazy to wszak egzystencja bez większej przyjemności. Wszystko jest udawane. Przez to nasz bohater z biegiem czasu zaczyna zapominać, kim naprawdę jest. Produkcja Holoubka jest świetnie obsadzona. Tomasz Schuchardt jako dręczony swoją przeszłością Jan Bitner jest świetny. Szkoda, że w filmie jest go tak mało, ponieważ sceny z nim ogląda się z wielkim zainteresowaniem. Uwagę przykuwa także młodziutka niemiecka aktorka Emily Kusche, którą niedawno mogliśmy oglądać u boku Liama Neesona w filmie Retriubution. Bardzo łatwo uwierzyć w jej romans z Hansem, który przeradza się w coś więcej. Aktorce udaje się złapać odpowiedni kontakt z Jakubem Gierszałem, dzięki czemu uczucie łączące ich bohaterów wydaje się autentyczne.
materiały prasowe
+6 więcej
Cały ciężar produkcji Doppelgänger. Sobowtór spada jednak na barki Gierszała, który musi skupić na sobie uwagę widza – zainteresować go swoją osobą i spowodować, by ten zaczął mu kibicować. Jest to duże wyzwanie, zważywszy na to, że gra on raczej negatywną postać. Częściowo mu się to nawet udaje. Są momenty, w których widzowi jest go po prostu żal. Niemniej przez większość czasu patrzymy na jego poczynania z obrzydzeniem. Aktor znakomicie posługuje się językami obcymi. On nie recytuje dialogów, tylko normalnie je wygłasza, co wcale nie jest takie częste w polskich produkcjach. Wizualnie nowa produkcja Jana Holoubka wygląda bardzo dobrze. Z łatwością jesteśmy w stanie przenieść się do lat 70. Kostiumy i elementy wyposażenia wnętrz są zrealizowane z dbałością o najmniejsze szczegóły. Do tego dochodzą bardzo klimatyczne, mroczne zdjęcia Bartłomieja Kaczmarka, które nadają całości charakter filmu szpiegowskiego.   Nie zrozumcie mnie źle, Doppelgänger. Sobowtór to dobry film, jednak najsłabszy w dorobku reżyserskim Jana Holoubka. Seansowi towarzyszy mniejsze napięcie niż podczas oglądania produkcji 25 lat niewinności. Sprawa Tomka Komendy czy też seriali Wielka woda i Rojst. Miejscami brakuje tu szybszego tempa. Akcja zbytnio zwalania, przez co tracimy rytm. Na szczęście film nadrabia to świetną grą aktorską i bardzo klimatycznymi zdjęciami. Jest to na pewno pozycja godna uwagi.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj