Wznowienie Dożywocia Marty Kisiel to miód na mą duszę. Cieszę się, że za sprawą wydawnictwa Mięta pierwsza z cyklu o Małym Lichu (i nie tylko) powieść ma szansę trafić do jeszcze szerszego kręgu odbiorców i wzbudzić ich zachwyt oraz wywołać nieoczekiwane, acz częste wybuchy śmiechu przeplatane z podziwem nad mistrzostwem autorki w używaniu odpowiednich słów w odpowiednim miejscu. Smaczki językowe, nachalne i nienachalne cytaty z literatury pięknej, żywy i bardzo barwny język dialogów oraz postacie, od których czytelnikowi może zakręcić się w głowie (na przykład przy małym, przesłodkim aniele uczulonym na własne pierze i uwielbiającym sprzątanie oraz ręcznej roboty bambosze, minimalistycznej wersji Cthulhu z manią pieczenia czy nieszczęsnym paniczem Szczęsnym, ofiarą natchnień i poezji romantycznej) – to czeka na was, Drodzy przyszli Czytelnicy, gdy sięgnięcie po Dożywocie. Punktem wyjścia jest przyjazd posępnego, wymęczonego przez życie i byłą dziewczynę (wegankę) pisarza in spe (jako że tworzy dopiero swoją pierwszą powieść) Konrada Romańczuka do przedziwnego domku w środku lasu – niby zwykłego, a uwieńczonego niezwykłą gotycką wieżyczką, który odziedziczył, jak się szybko okazuje, wraz z niezwykłymi lokatorami. Przyzwyczajenie się do nowej sytuacji nie przychodzi Konradowi zbyt łatwo, zwłaszcza w obliczu dodatkowych atrakcji pod postacią utopców, kocicy o adekwatnym do charakteru imieniu Zmora czy wściekle różowego, złośliwego jak diabli królika, przepraszam, królicy (co wychodzi na jaw dopiero po jej szczęśliwym okoceniu).
Źródło: Mięta
Ale nikt, nawet on, nie oprze się nieporadnemu, ale cieplutkiemu jak puszysty kocyk i mięciutkiemu jak przytulanka, empatycznemu Lichu. Nie może też nie docenić zapału kulinarnego (godnego Masterchefa) obdarzonego nadmiarem macek Krakersa, a nawet porywów sercowych panicza Szczęsnego, w wolnych chwilach smażącego konfitury i ozdabiającego poduszki haftem krzyżykowym. Konrad wsiąka w życie codzienne Lichotki i zdaje się coraz szczęśliwszy, ale licho, tym razem takie mniej życzliwe, nie śpi. Nie wszystkim ludziom z okolicznej miejscowości podoba się dziwny dom i jego jeszcze dziwniejsi mieszkańcy. Sąsiedzi podejmują więc rozmaite próby przeciwdziałania… złu.
Jeśli chodzi o wydanie, nowe Dożywocie ślicznie zieleni się okładką projektu Agnieszki Zawadki. Skład jest zaś stonowany, bez przerostu formy nad treścią. I bardzo dobrze, bo treść opowieści o Lichotce i jej lokatorach sama w sobie jest cudem, miodem i maliną. Nie potrzeba jej ozdobników.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj