Zacznijmy od tego, czym Dunkirk na pewno nie jest. Mianowicie – filmem wojennym. Owszem, w tle mamy operację Dynamo, zaś gros postaci widzianych w filmie stanowią żołnierze. Jednak to jeszcze o niczym nie świadczy. Wspomniane działania są tylko tłem. To opowieść o tym, co człowiek jest w stanie zrobić, by przetrwać i zapewnić to przetrwanie innym. Należy tu zaznaczyć, ze Nolan nie mógł chyba wybrać sobie lepszych okoliczności do opowiedzenia takiej historii. Nikt z nas przecież nie wie, jak sam zachowałby się, będąc na otoczonej zewsząd plaży. W ciągłym zagrożeniu ze strony niewidzialnego wroga. A co zrobilibyśmy, gdyby kazano nam płynąć na drugą stronę kanału La Manche, by ratować ludzi walczących za naszą wolność? A gdyby nagle, w środku przestrzeni powietrznej wroga, nasz samolot zaczął szwankować? Gdybyśmy mieli wybór – zginąć za innych albo wrócić i żyć tylko dla siebie? Na te własnie pytania stara się nam odpowiedzieć reżyser. Dostajemy więc trzy osobne historie, z których każda toczy się swoim tempem, by w końcu spotkać się i znów rozstać, toczyć się własną drogą. I tu ujawnia się największa wartość tego obrazu. Gdyby sceny te przedstawiono jako osobne opowieści toczące się jedna po drugiej, dostalibyśmy nudnawy, fabularyzowany dokument pełen dłużyzn. Nolan wybrnął z tego jednak naprawdę świetnie, tworząc dzieło trzech prędkości, z których każda stara się dostosować do napięcia, jakie towarzyszyło poszczególnym aspektom operacji. Najpierw poznajemy Tommy'ego, młodego żołnierza brytyjskiego, który stara się za wszelką cenę uciec z piekła, jakim stało się francuskie wybrzeże. Co prawda nie ucieka się on do jakichś ekstremalnych rozwiązań, które kazałby widzowi poddać w wątpliwość jego człowieczeństwo, jednak wykazuje się niesamowitą determinacją i wolą przetrwania. Zresztą nie tylko on, to tyczy się wszystkich przebywających na plaży. I nie każdy z nich znosi tę sytuację jak Tommy. Niektórzy, jak admirał dowodzący ewakuacją, zachowują zimną krew aż do końca. Inni zaś stawiają swoje życie ponad wszystko. Najbardziej chyba zapadnie mi w pamięć jedna z pierwszych scen, gdy nieznany z imienia Francuz, późniejszy towarzysz Tommy'ego, okrada zwłoki brytyjskiego żołnierza z munduru, tylko po to, by móc łatwiej dostać się na statek (Francuzi mieli własne statki i znacznie niższy priorytet ewakuacji). Drugim elementem całości jest historia Pana Dawsona, jego syna i majtka, którzy wypływają na wezwanie Króla, by zabrać żołnierzy z plaż Dunkierki. Każdy z nich wyrusza w ten rejs z innego powodu. Sam Dawson z poczucia obowiązku, jego syn po to, by okazać lojalność, zaś George, majtek, po to, by udowodnić swoją wartość sobie i innym. Oglądając sceny z udziałem starego kapitana, nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że ma on w sobie coś z Hemingwayowskiego Santiago. Nie chodzi tu o tragizm postaci, raczej o ukazanie doświadczonego człowieka, który mierzy się z tym, czym obarcza go ta wyprawa. I robi to tylko na swoich warunkach. Ostatnią częścią tego tryptyku są losy dwóch brytyjskich pilotów, Farriera i Collinsa. Tutaj Nolan też wprowadził kolejny punkt widzenia, wcześniejszą desperację, poczucie obowiązku i honoru zastąpił profesjonalizmem, oddaniem i odpowiednią dawką patosu. Nasi piloci są po prostu świetni w tym, co robią, a swoją służbę pełnią z należytym oddaniem, nie okazując lęku o własne życie. Ten wątek zdaje się najbardziej przejaskrawiony, ale mi osobiście to nie przeszkadza, gdyż stanowi odpowiedni kontrast względem dwóch pozostałych i świetnie je uzupełnia. Nie mogę też narzekać na brak widzialnego antagonisty, namacalnego wroga. To nie jest przecież lądowanie w Normandii z Saving Private Ryan czy desant, by wysadzić A Bridge Too Far. Nie ma tu pełnych wyniosłości scen batalistycznych, ani bohaterskiej wymiany ognia czy szarży twarzą w twarz na wroga. Jest za to strach i poczucie klaustrofobii, której nie wywołują jednak ściany, a niewidzialna ręka kierująca ostrzałem i bombardowaniami. A jak jest z oddaniem realiów? Zacznijmy od fenomenalnej pracy, jaką wykonali kostiumologowie i rekwizytorzy. Tutaj naprawdę nie ma się do czego przyczepić. Zadbano o każdy konieczny detal, włącznie z zastosowanym materiałem i odpowiednim krojem. Patrząc na same mundury, można było bez problemu odróżnić Brytyjczyków od Francuzów. Jeśli chodzi o broń, to nie ma jej za wiele, nie jest też za często używana, ale mówiąc krótko, jest taka, jaka być powinna. Jeśli chodzi o samo tło akcji, czyli wspomnianą wcześniej Operację Dynamo, to boli mnie jedna rzecz. Brak mi mianowicie napisów końcowych, które podsumowałyby ogrom strat, jakie poniesiono w Dunkierce (przeszło 200 statków i 145 samolotów, a mowa tu tylko o Brytyjczykach). Zwłaszcza że pokuszono się o dość skromne wprowadzenie, co powoduje, że brak swoistego epitafium boli jeszcze bardziej. Nie pomaga nawet słynne przemówienie Winstona Churchilla, choć duży plus za fakt, że czyta je jeden z bohaterów. Uniknięto w ten sposób puszczenia, po raz kolejny, oryginalnej taśmy. Trochę się to już przejadło.
fot. Warner Bros.
+20 więcej
Pozostaje jeszcze kwestia oprawy audiowizualnej. Nolan swoimi poprzednimi filmami postawił poprzeczkę dość wysoko, a tutaj nie tylko jej dorównał, ale miejscami brawurowo przeskoczył. Zdjęcia są naprawdę przepiękne. Kiedy potrzeba, dają klimat osamotnienia i zamknięcia, by zaraz pokazać pustkę i beznadzieję, po drodze nie szczędząc nam doniosłych panoram plaży, morza i nieba. To samo tyczy się ścieżki dźwiękowej. Ta, głównie opisowa, znakomicie oddaje nastrój i pogłębia odbiór filmu. Czego innego zresztą można by się spodziewać po utworach skomponowanych przez legendarnego Hansa Zimmera. Podsumowując, Dunkirk to naprawdę świetny film z wojną w tle. Nie pokuszę się jeszcze o nazwanie go filmem roku, bo jest dopiero lipiec i wiele może się zdarzyć. Jedyne, do czego na początku miałem zarzut, to kameralność historii, jednak im dalej w seans, tym mocniej dochodziłem do wniosku, że wychodzi to na plus i jeszcze bardziej, w sposób pozytywny, dystansuje Dunkirk od większości filmów historycznych, traktujących o II Wojnie Światowej. Czy zaś jest to najlepszy film Nolana? Choć jestem wielkim fanem klimatów wojennych, to jednak u mnie zajmuje on drugie miejsce. Trochę mu brakuje do Memento.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj